27/12/2005 11:41:20
Magdalena Gignal
Tradycyjnie po angielsku
Angela jest rodowitą Angielką, mieszka w południowym Londynie. Święta w jej domu zaczynają się już w pierwszy weekend grudnia, kiedy ubiera choinkę. Drzewko zdobi dom aż do 12 stycznia. - W ten sposób możemy naprawdę nacieszyć się świętami - mówi Angela. Zwykle 24 grudnia, czyli w polską wigilię wybierają się z rodziną do restauracji na obiad, a wieczorem – choć na co dzień nie odwiedzają kościoła – idą razem na pasterkę. Pierwszego dnia świąt wszyscy gromadzą się u rodziców Angeli. – W tym roku po raz pierwszy będzie inaczej – uśmiecha się Angela – bo dołączyła do nas mała Maybel, moja córeczka. Cała rodzina - ok. 15 osób – przyjdzie do nas na świąteczny obiad.
Na obiad w angielskiej rodzinie Angeli zawsze jest tradycyjny indyk z nadzieniem, sos żurawinowy, brukselka, a na deser mince pies (babeczki z ciasta kruchego wypełnione mieszanką rodzynek, jabłek, skórki pomarańczowej, serwowane na gorąco z sosem jak do puddingu) i obowiązkowo płonący christmas pudding. - Niestety, nie zachowujemy tradycji, która mówi, że każdy członek rodziny powinien zamieszać składniki świątecznego puddingu, co zapewni mu szczęście w nadchodzącym roku – mówi Angela – ale zawsze wrzucamy do środka srebrną monetę. Tego, kto ją znajdzie, powodzenie w Nowym Roku nie ominie.
Angielskie Boże Narodzenie to także mnóstwo prezentów. Jednak otwiera się je dopiero pierwszego dnia świąt, po śniadaniu, a nie jak w Polsce w Wigilię. – W tym roku prezentów będzie jeszcze więcej – dodaje Angela, a mała Maybel aż piszczy z radości – przygotowałam już ogromną czerwoną skarpetę, którą powieszę na kominku. Przy świątecznym obiedzie nadchodzi pora na kolejne podarunki, tzw. „table presents", czyli małe paczuszki z niespodzianką przy każdym nakryciu, a po obiedzie cała rodzina zasiada przed telewizorem i słucha przemówienia królowej. Na kolejne święta Angela juz zaplanowała, że Max (tata Maybel, mąż Angeli) przebierze się za Father Christmas, czyli św. Mikołaja. Wszyscy razem pójdą też do teatru obejrzeć pantomimę.
Wigilia w pubie
Nieco mniej typowo angielskie są święta innej rodowitej londynki – Lucy. Christmas Eve zwykle spędza z mężem i przyjaciółmi w pubie. Wigilia przy kuflu z piwem może wydawać się dziwna nam Polakom, ale dla Anglików ten dzień nie jest taki ważny, jak dla nas. – To po prostu świetna okazja do zabawy – mówi Lucy – w tym roku chyba będziemy musieli z niej zrezygnować, ze względu na dziesięciomiesięczną Sophie, która raczej nie lubi papierosowego dymu i whisky.
Święto Bożego Narodzenia rodzina Lucy spędza zwykle w dużym domu jej rodziców. Zaczynają od śniadania przy choince z szampanem i croissantami. Prezenty są, ale tylko dla dzieci. - Na szczęście moja mama wciąż uważa mnie za dziecko – śmieje się Lucy – mam nadzieję, że pojawienie się Sophie tego nie zmieni. Około drugiej po południu na stół wjeżdża świąteczny lunch z tradycyjnym indykiem, puddingiem i kiełbaskami. – Nie przepadam ani za indykiem, ani za świątecznym puddingiem, więc zwykle skubię sałatki – mówi Lucy – na szczęście mama nie podaje brukselki, bo na sam jej widok robi mi się słabo. No i przygotowuje specjalnie dla mnie czekoladowe ciasto na deser. Zdaniem Lucy ten, kto wymyślił świąteczny pudding, powinien za to odpokutować.
Po lunchu rodzina Lucy zwykle zasiada przed telewizorem i... ogląda razem jakiś familijny film. – Przemówienia królowej nie słuchamy. Wiem, jesteśmy okropni, ale to takie nudne – mówi Lucy. Do kościoła też nie chodzą. Za to choinkę mają najwyższą na całej ulicy. – Nie jesteśmy specjalnie tradycyjni – dodaje Lucy – ale cieszymy się świętami na swój sposób.
Tylko w domu
Ewa mieszka w Londynie od czterech lat. Chociaż ma tu chłopaka Anglika, na święta zawsze wraca do Polski. Gdyby została, pewnie spędziłaby święta po angielsku, z rodziną Jamesa. – Moje podejście do świąt jest bardzo tradycyjne – mówi. - Uwielbiam Boże Narodzenie i zawsze spędzam je w gronie rodziny, a ponieważ nie założyłam jeszcze własnej, nie biorę pod uwagę zostania w Anglii. Bilet na samolot Ewa kupuje zwykle już w lipcu. Nie wyobraża sobie świąt bez Wigilii, łamania się opłatkiem i składania sobie życzeń. Prezenty rozpakowane dopiero pierwszego dnia świąt też byłyby jakieś inne. Tęskniłaby też za czerwonym barszczem i pierogami. – Wiem, mogę zrobić je sama – śmieje się Ewa – ale to nie to samo, co u mamy. Dla Ewy święta są czasem bardzo rodzinnym, najszczególniejszym w całym roku. – Byłoby mi bardzo przykro, gdybym nie miała wtedy przy sobie najbliższych mi osób – mówi – a i mojej rodzinie byłoby przykro, gdyby zabrakło mnie przy wigilijnym stole. Dlatego co roku wracam na święta do Polski, do domu.
Karp z indykiem
Katarzyna mieszka w Anglii od 10 lat. Przez te wszystkie lata spędzała święta zawsze w swoim domu, w Londynie. Świętuje z mężem i córeczkami trochę po polsku, trochę po angielsku. Przed Bożym Narodzeniem urządzają polskim zwyczajem gruntowne porządki. W Wigilię od rana zaczyna się wielkie gotowanie. Po południu cała rodzina idzie do kościoła na jasełka. Słuchają czytania z ewangelii o tym, co naprawdę działo się dwa tysiące lat temu, dzieci odgrywają Boże Narodzenie. Jest „prawdziwa" Maryja i Jezus, dzieci przebierają się za pastuszków, królów i aniołki. – Uważam to za piękny zwyczaj, bo przypomina nam, czym tak naprawdę jest Boże Narodzenie – mówi Katarzyna. Po jasełkach wracają do domu i przygotowują wigilijną kolację, po polsku. - Nie ma u nas dwunastu potraw, ale za to wszystko jest domowej roboty – opowiada Katarzyna – barszcz z krokietami albo zupa rybna, kapusta z grzybami, ziemniaki i karp, którego mąż wybiera na targu rybnym. Przed Wigilią modlą się i czytają fragmenty Pisma Świętego. Opłatek czasem jest, czasem nie, ale zawsze składają sobie życzenia.
Po kolacji i chwili wytchnienia przychodzi święty Mikołaj. Zwykle to mąż Katarzyny w przebraniu zostawia worek z prezentami na progu i z oddali macha wypatrującym go przez okno dziewczynkom. Pierwszego dnia świąt rodzina Katarzyny idzie rano do kościoła, a na świąteczny obiad mąż przygotowuje – angielskim zwyczajem – indyka. – Nie mamy tu, niestety, rodziny, ale zwykle zapraszamy znajomych na wspólne świętowanie - dodaje Katarzyna.
Wigilia po polsku, święta po angielsku
Małgorzata jest Polką, wyszła za mąż za Anglika. Zdecydowali się połączyć obie tradycje świąteczne i co roku urządzają polską Wigilię, a pierwszy dzień świąt spędzają po angielsku. Małgorzata zamawia na lokalnej farmie mrożonego karpia, z którego przygotowuje smażone filety i słodką zupę rybną z rodzynkami, którą mąż uwielbia. Do kolacji podaje ziemniaki i kapustę z grzybami, a na deser placek z makiem lub struclę i pierniczki. – Pierwszego dnia świąt mój mąż i nasza angielska rodzina objadają się indykiem, mince pies i christmas pudding, a ja dojadam kapustę i karpia, bo niespecjalnie podoba mi się angielska tradycja jedzenia mięsa na święta – mówi Małgorzata – to nie moje święta i nie mogę się przyzwyczaić. Małgorzata lubi natomiast Christmas Crackers. Tę tradycję przejęli nawet jej rodzice, którzy co roku każą sobie przesłać paczkę. – Bardzo chciałabym spędzić znów święta w Polsce, nie byłam na Wigilii w rodzinnym domu już cztery lata – mówi Małgorzata – może w przyszłym roku się uda, choć z trójką małych dzieci i komplikacjami z urlopem w pracy mojego męża będzie to niezłego kalibru przedsięwzięcie.
Zawsze cieszę się na święta
Anna mieszka w hrabstwie Kent. Do Anglii przyjechała osiem lat temu. Pierwsze święta za granicą spędziła typowo po angielsku – z indykiem, christmas pudding i otwieraniem prezentów rankiem w Boże Narodzenie. Ale nie zapomniała o polskich zwyczajach. Odkąd prowadzi własny dom, co roku przygotowuje miniaturę polskiej tradycyjnej Wigilii. Są śledzie w oleju i occie, które zamawia przez Internet w polskich delikatesach, kapusta z grzybami, pierogi, barszcz z uszkami i makowiec. – Wbrew powszechnemu mniemaniu, kapustę kiszoną można kupić w Anglii – śmieje się Anna – z reguły chomikuję jej zapas na święta, tak na wszelki wypadek. Tylko karpia mi brakuje.
To wersja oficjalna, bo tak naprawdę Anna nawet nie szuka karpia ze względu na męża, który go nie znosi. Za to lubi dorsza. - Po pierwszej gwiazdce dzielimy się opłatkiem, który moi rodzice przysyłają nam z Polski i słuchamy angielskich kolęd, które bardzo lubię – opowiada Anna – p o kolacji otwieramy po jednym prezencie, resztę zachowując angielskim zwyczajem na Boże Narodzenie. Dzwonimy do Polski i przez telefon łamiemy się opłatkiem z najbliższymi.
Pierwszego dnia świąt w domu Anny na śniadanie jest jajecznica z wędzonym łososiem, a na świąteczny lunch, który przeciąga się do późnego popołudnia pieczony indyk z nadzieniem, malutkie kiełbaski owinięte w plasterki bekonu, chrupiące pieczone ziemniaki, yorkshire pudding, sos z żurawiny, brukselka, (której Anna nie cierpi, ale zaciska zęby i gotuje to „świństwo"), czerwona kapusta na gorąco, marchewka, kalafior, brokuły i sos gravy. Christmas pudding Anna kupuje w sklepie i podaje z sosem rumowym albo brandy, do tego gorące mince pie. Do tradycji tego dnia należy oglądanie przemówienia królowej. Wieczorem cała rodzina - bez względu na wiek - zasiada do gier. – Udało mi się połączyć dwie fantastyczne tradycje świąteczne i muszę powiedzieć, że wygrałam los na loterii życia - dodaje Anna – jest nim moja nowa rodzina, która zaakceptowała polskie tradycje bez oporów i docenia, że ja zrobiłam to samo.
Australijka na angielskiej ziemi
Jennifer mieszka w Londynie od 10 lat, od pięciu nie była w domu na święta. W tym roku wygląda na to, że wreszcie się uda. Święta w Australii przypadają na sam środek upalnego lata, nie ma więc co marzyć o białym Bożym Narodzeniu. - Czas świąteczny kojarzy mi się z podróżowaniem - mówi Jenn - dorastałam w North Queensland, a większość mojej rodziny mieszkała w Victorii. Co 2-3 lata wybieraliśmy się w czterodniową podróż, by spędzić z nimi święta. Czasami spotykaliśmy się w połowie drogi, w nadmorskim kurorcie. Same święta w Australii wyglądają co roku podobnie. Czy to w domu, czy w nadmorskim kurorcie, rodzina Jennifer zaczyna świąteczny dzień od pływania - na plaży lub w basenie. Mimo że na co dzień nie chodzą do kościoła, idzą na bożonarodzeniową mszę. Po wizycie w kościele gromadzą się wokół świątecznego drzewka, piją szampana i otwierają prezenty. Wczesnym popołudniem przychodzi czas na świąteczny lunch. Żeby utrzymać chłód w domu, wszystkie świąteczne potrawy - nawet pudding - mama przygotowuje na gazowym grillu w ogrodzie. Brzmi to pewnie śmiesznie w Anglii, gdzie włączamy ogrzewanie, zanim usiądziemy do stołu - śmieje się Jenn - jemy owoce morza - krewetki, langusty, ryby, a później świątecznego indyka i pudding. Resztę dnia zwykle spędzają na plaży. Boxing Day mija Australijczykom na oglądaniu w telewizji świątecznych rozgrywek w krykieta. Minęło już pięć lat, odkąd ostatnio spędzałam święta w domu i z niecierpliwością czekam na tegoroczne Boże Narodzenie w Australii - dodaje Jennifer.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Skup zlomu i metali scrap metal ...
07738821271NAJWIĘKSZY W LONDYNIESKUP METALI KOLOROWYCHPŁACIM...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...