Kolejny emigrant Marek też zaginął, i to przed kilkoma laty. Wyjechał do pracy w Irlandii. Popracował tam trzy miesiące i przyjechał do Anglii, bo firma, w której pracował, dostała tam wieloletni kontrakt. Do rodziny już się nie odezwał. Ma już nową. Poinformował o tym żonę, gdy dowiedział się, że pokazano jego zdjęcie w programie „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. Ale tym, że ona wzięła na jego wyjazd kredyt, i że zostawił dzieci bez środków do życia, akurat się nie przejmuje.
Zniknął, bo ambitny
Tomek jest menelem i żyje w pijackiej komunie. Kiedyś pił mało, nie palił. Teraz pije dużo, pali, a od czasu do czasu przyćpa. Wyjechał do Londynu do pracy. Jest dobrym glazurnikiem, tacy są tu w cenie. Kiedy żył normalnie, zarabiał nawet i trzy tysiące funtów miesięcznie. W Polsce też nie było mu źle. Wraz z kolegą wyciągali od czterech do pięciu tysięcy złotych miesięcznie kładąc kafelki w podwarszawskich willach. W Legionowie, w którym mieszkał, sąsiedzi i koledzy zazdrościli mu nowego samochodu, sprzętu elektronicznego, ciuchów i tego, że zawsze był przy forsie. Przed wyjazdem chwalił się, że tam dopiero się dorobi. W jeden dzień tyle, co w Polsce przez tydzień, a za trzy lata przy drodze do Warszawy miała stać willa z basenem i kortami, pomimo tego, że Tomek w tenisa grać nie umie. Z początku dzwonił do kumpli podnosząc im w organizmach poziom żółci. Aż w końcu dzwonić przestał.
Do rodziców też już się nie odzywał. Poszukiwali go przez „Itakę”, „Ktokolwiek widział...”, ale bez skutku. W okresach trzeźwości Tomek obiecuje sobie, że już następnego dnia skończy z takim życiem. Wyprowadzi się ze squatu, przestanie pić i zacznie odkładać pieniądze. Jeszcze pokaże wszystkim, na co naprawdę go stać. Matka Tomka na wieść o tym, że jej syn żyje, milknie na chwilę, a później w słuchawce rozlega się łkanie. Cały czas wierzyła, że jej jedyny syn żyje, tylko coś nie pozwala mu się odezwać. Fakt zaginięcia zgłosiła na policję w Legionowie. Wszczęto poszukiwania, ale wieści z Anglii nie przychodziły żadne - ani dobre, ani złe. Jego koledzy w duchu nawet się cieszyli: - cwaniakował, cwaniakował i przestał cwaniakować.
Tomek jeszcze nie chce rozmawiać z matką. Twierdzi, że nie jest na to przygotowany psychicznie. - Tomaszek zawsze był ambitny, nie powiodło mu się i dlatego może się wstydzić, ale najważniejsze, że żyje – komentuje jego rodzicielka.
Zniknął na przepustce
Damian wyszedł na przepustkę z więzienia. Ot, taka przerwa w odbywaniu kary za dobre sprawowanie. Z pięcioletniej kary za rozbój odsiedział dwa lata i więcej nie zamierzał. Wyjechał na paszport kolegi, który nawet niespecjalnie był do niego podobny. Nikt za nim nie płacze, on zresztą też nie ma za kim. Ojciec pijak, matka pijaczka, młodsze rodzeństwo w domu dziecka. Kumple też mieli go w nosie, kiedy siedział w kryminale. Poza jednym - tym co mu dał paszport i przynosił szlugi do kryminału. To właśnie on rozpuścił famę, że Damian nie żyje, że zabito go w Niemczech. - Tu, w Londynie, ma spokój. Handluje trochę dragami, trochę fajkami, obraca kradzionymi laptopami, komórkami. Czasem zdarzy mu się stanąć na bramce w jakimś klubie czy dyskotece, przekręcić na kasę jakiegoś naiwnego rodaka. Jeździ samochodem bez prawa jazdy i nikt mu złego słowa nie powie.
Brak danych o zniknięciach
To kilka najbardziej typowych przypadków zaginięć, które należałoby pomnożyć przez... no właśnie, przez ile? W treści artykułów o zaginięciach nie można pominąć statystyki, ale niby skąd czerpać dane, skoro żadne ze źródeł nie daje gwarancji ich prawdziwości? Swego czasu próbowali zmierzyć się z tym problemem dziennikarze „Wprost”. Zależało im na tym, by poznać liczbę zaginięć Polaków oraz sprawdzić, w jakich krajach dochodzi do nich najczęściej. Okazało się, że nikt nie prowadzi takich statystyk. Ani Komenda Główna Policji, która dysponuje jedynie ogólną liczbą zgłoszeń, ani Ministerstwo Spraw Zagranicznych, w którym jest podobnie. Żeby było ciekawiej, to dane KGP i MSZ różniły się między sobą dość istotnie, bo nie można chyba 50-procentowej różnicy określać jako nieistotnej. Organizacją, która dysponuje danymi na temat zaginionych Polaków z podziałem na kraje jest Fundacja „Itaka”, ale są to dane niepełne. Bo tylko część rodzin zwraca się do niej o pomoc.
Janusz Młynarski, Polish Express