Unia stawia na kolej
Brawa i eksplozja radości: tak na otwarcie wielu europejskich portów lotniczych reagowali wczoraj zniecierpliwieni pasażerowie. Wielu z nich spędziło między terminalami długie godziny w oczekiwaniu na decyzje o starcie. Jednak wściekłość podróżnych to niejedyny efekt sześciodniowego paraliżu europejskiej przestrzeni powietrznej. Widać już na przykład pierwsze polityczne skutki kataklizmu. – Musimy natychmiast wzmocnić koleje transeuropejskie, tak by uniezależnić Europę od transportu lotniczego – zaproponował hiszpański minister ds. europejskich Lopez Garrido, przemawiając wczoraj w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. Konkretnych inicjatyw należy się spodziewać już wkrótce, bo Hiszpania w tym półroczu przewodniczy pracom UE.
Wulkan to recesja
Straty liczy również gospodarka. IATA szacuje, że w czasie przymusowego postoju lotniczy przewoźnicy codziennie tracili ok. 150 mln euro. Negatywne skutki szybko przenoszą się do realnej gospodarki. Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa wyliczyła, że największa gospodarka Europy musi się liczyć ze stratą ok. 6 mld euro. Z powodu chmury wulkanicznego pyłu produkcję wstrzymało np. BMW. Wczoraj stanęły taśmy w zakładach w Dingolfing, dziś ich los ma podzielić Ratyzbona, a jutro Monachium. Kierownictwo ocenia, że w sumie trzeba będzie opóźnić produkcję ok. 7 tysięcy samochodów. Powodem przerwy jest wyczerpanie zapasów podzespołów. Podobnie postąpił Nissan, który musiał przerwać pracę w trzech japońskich fabrykach, bo nie mógł dostać dowożonych z Irlandii części. – Jeśli przewidywania meteorologów się nie potwierdzą, a islandzki wulkan nadal będzie wypluwał z siebie pył, możemy w tym roku zapomnieć o wyjściu przez kraje bogatego Zachodu z gospodarczej recesji – mówi nam Vanessa Rossi z londyńskiego instytutu Chatham House. Jej zdaniem w takiej sytuacji nie należy wykluczyć też wzrostu inflacji z powodu skoku cen importowanej żywności.
Traci nawet show-biznes
Skutki paraliżu dotknęły nawet tak odległych dziedzin życia jak kultura – premierę filmu „Iron Man 2” przeniesiono z Londynu do Los Angeles. A nawet europejskie bezpieczeństwo. Po tym, jak w silnikach bojowych natowskich F-16 znaleziono ślady wulkanicznego pyłu, Europejczyków musiał uspokajać sam sekretarz generalny Sojuszu Anders Fogh Rasmussen. Duńczyk uciął tym samym pogłoski, że w wypadku nagłego ataku flota lotnicza Paktu byłaby niezdolna do działań wojennych. Amerykańskie media doniosły jednak, że Pentagon na wypadek przedłużania się wulkanicznego kryzysu sprawdza, czy należałoby zmienić trasę lotniczych transportów zaopatrujących Afganistan: z lotu nad Europą na drogę przez biegun północny, Rosję i Kazachstan.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Autor: Rafał Woś
Chcesz mieć zawsze aktualny serwis gospodarczo-prawny?
Zamów pełne wydanie
Dziennika Gazety Prawnej w internecie.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.