Nie można mieć pretensji do Mateusza Polaczyka, popłynął świetnie, zawsze z dobrym czasem czy to w eliminacjach, czy półfinale, czy też finale. Ze startu na start radził sobie coraz lepiej. Środowy start w kompleksie Lee Valley White Water Centre był niezwykle obiecujący. Polaczyk startujący w dziesiątce najlepszych kajakarzy miał drugi czas. Wysoka pozycja w półfinale sprawiła, że Polak ruszył po medal jako przedostatni. Wystartował znakomicie - na pierwszym punkcie pomiaru był o 0,71 sekundy lepszy od lidera Włocha Daniele Molmentiego (późniejszego złotego medalisty).
Jednak w drugiej części toru polski kajakarz wyraźnie zwolnił tracąc do Molmentiego blisko półtorej sekundy. Z każdą kolejną bramką przewaga prowadzącego Włocha tylko się powiększała, wynosząc ostatecznie 2,71 sekundy. Nasz reprezentant pomimo bezbłędnego przejazdu ukończył swój występ w Londynie na czwartej pozycji, tracąc do trzeciego - Hannesa Aignera nieco ponad 1,2 s. Tak znikome różnice pomiędzy kajakarzami górskimi są w tym sporcie niczym niezwykłym.
Zdaniem Krzysztofa Kołomańskiego, wicemistrza olimpijskiego z Sydney, w kajakarstwie górskim, Polaczykowi zabrakło odwagi i w drugiej części spływu zaczął kalkulować, żeby dowieźć wynik do mety, a tu trzeba było zaryzykować.
jm, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.