– W naszym przekonaniu brytyjskie Tesco planuje też zaprzestanie importu nieprzetworzonego mięsa wołowego – zaznacza Łukasz Lewczuk, dyrektor marketingu w Zakładach Mięsnych Henryk Kania.
Od sieci nie udało nam się uzyskać komentarza w tej sprawie.
Zdaniem Rajmunda Paczkowskiego, prezesa Krajowej Rady Drobiarskiej, stracić może cała branża. Do Wielkiej Brytanii towary wysyła w sumie ok. 40 z ponad 80 polskich eksporterów – producentów drobiu. W zeszłym roku za granicą sprzedano 550 tys. ton mięsa i przetworów z drobiu, czyli niemal jedną trzecią całej krajowej produkcji.
– Eksport rósł w tempie 20 proc. W tym roku wzrost może być nawet o połowę mniejszy. Już w lutym na skutek afery z polskim mięsem z początku roku eksport nie zwiększył się rok do roku, podczas gdy w styczniu urósł o 20 proc. – tłumaczy Rajmund Paczkowski, prezes KRD.
Paczkowski wskazuje, że nagonka na drób z Polski zaczyna się też na rynku bułgarskim. Zarzuca się tam naszym wytwórcom, że stosują niedozwolone w chowie praktyki, przez co tak tanio sprzedają swoje wyroby.
Wkrótce problemy mogą zacząć się na innych rynkach oraz mogą dotknąć inne sektory branży żywnościowej. Jak zauważa Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności, w Czechach i na Słowacji miejscowi inspektorzy zaostrzyli kontrole w sklepach oferujących polską żywność. – Dla sklepów oznacza to duże utrudnienia, dlatego istnieje ryzyko ograniczenia przez nie importu, przynajmniej na jakiś czas, dopóki kontrole nie ustaną – wskazuje Gantner.
Według Zofii Szalczyk, wiceminister rolnictwa, resort stara się przeciwdziałać problemowi. Minister Stanisław Kalemba powołał zespół ochrony wizerunku produktów rolno-spożywczych oraz podjął np. bezpośrednią współpracę ze swoim czeskim odpowiednikiem Peterem Bendlem. Mimo to także Kalemba spodziewa się wolniejszego niż przed rokiem wzrostu w eksporcie.
Producenci nie są zadowoleni z efektów pracy resortu i coraz bardziej obawiają się o przyszłość na rynkach czeskim czy słowackim, na które z Polski trafia żywność za 1,5 mld euro rocznie.
– Kontrole się zaostrzają. Wygląda wręcz na to, że ich celem jest znalezienie nieprawidłowości, dzięki którym będzie można wyciągnąć w stosunku do polskich wytwórców konsekwencje – uważa Grzegorz Gańko, prezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Sierpcu. W jej przypadku Czechy i Słowacja odpowiadają za kilka procent obrotów, a udział eksportu w przychodach spółdzielni to już ponad 30 proc.
Producenci próbują szukać nowych rynków zbytu. Konspol szansy upatruje w Azji i Afryce. Jeżeli ruszą dostawy na te rynki w planowanej wysokości, eksport w tej firmie zwiększy się jak w 2012 r., czyli o 10 proc. – Jeśli nie, to przewidujemy tylko 5-proc. wzrost – informuje Konrad Pazdan, wiceprezes Grupy Konspol.
Na Azję, ale też na Rosję i Białoruś stawia PKM Duda. Dzięki temu, jak mówi Dariusz Formela, prezes firmy, zawirowania w Wielkiej Brytanii, Czechach i na Słowacji w niewielkim stopniu dotykają firmę. Kierunek wschodni coraz mocniej obstawiają też mleczarnie. Szczególnie że tam łatwiej jest im sprzedawać produkty pod własnymi markami.
Patrycja Otto, Dziennik Gazeta Prawna
Chcesz mieć zawsze aktualny serwis gospodarczo-prawny?
Zamów pełne wydanie Dziennika Gazety Prawnej w internecie
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.