Ryby kupowano w poszczególnych marketach różnych sieci, a potem poddawano gruntownej analizie. Niektóre próbki popularnych gatunków, jak dorsz czy makrela, według ekspertów „były nijakie” i „prawie bez smaku”. Po jednym dniu w domowej lodówce nadawały się do wyrzucenia z uwagi na brzydki zapach.
Aż jedna trzecia ryb zakupionych w popularnych marketach – Morrisons, Asda i Sainsburry’s – liczyła sobie od 12 do 15 dni. A sprzedawano je jako „świeże”.
– Klienci oczywiście zakładają, że świeża ryba oferowana w ich markecie była złowiona najdalej wczoraj, ewentualnie kilka dni temu. Spodziewają się więc, że taka ryba będzie świeżutka i smaczna. Niestety zakupione przez nas próbki nijak się miały do takich oczekiwań – mówi Richards Chivers, naukowiec i właściciel Food Safety Southwest.
Przedstawiciele sprawdzanych marketów oczywiście zapewniają, że sprzedawane przez nich ryby są dobrej jakości. – Nasz system logistyki ma celu zminimalizowanie okresu od połowu ryb do wystawienia ich na sprzedaż w naszych marketach. Badamy świeżość ryb na każdym etapie, stosując powszechne normy panujące w naszym kraju – mówi przedstawiciel Morrisons.
- Zapewniam, ze wszystkie nasze ryby są dobrej jakości – podkreśla rzecznik Tesco. Podobnie jak rzecznik Asda, który podkreśla, że to jedyna sieć, która upublicznia dane na temat źródła pochodzenia ryb. Na koniec jeszcze rzecznik Sainsburry’s, który rzecz jasna również zapewnił, że u nich ryby są zawsze świeże i pyszne…
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk