– Bardzo niewiele instytucji jest w stanie podejmować samodzielne i rozsądne decyzje bez ingerencji z politycznej góry lub z zagranicznych central. Ludzie pracujący na stanowiskach wewnątrz organizacji rzadko mają odwagę zaprezentować szefom dobrą ofertę, jaką znaleźli na rynku. A hasła takie jak polski interes narodowy czy historyczny na świecie budzą ich pusty śmiech. Jeden z niedoszłych sponsorów obawiał się, że ktoś go posądzi o korupcję. No cóż, współczuję mu reputacji – rozkłada ręce reżyser, podkreślając, że zawsze przychodził tylko z uczciwymi i atrakcyjnymi ofertami i nie podejmował rozmowy na takim poziomie. Dlatego też dla uczciwych partnerów drzwi zawsze są otwarte.
W pracy nad produkcją pomaga mu Michał Dwojewski ze Szkocji, który prawie codziennie zgłasza nowe pomysły. Dla niego tematyka II wojny światowej jest wielką pasją. Od swojego wieloletniego przyjaciela ze Stanów Zjednoczonych Krzysztofa Poraja-Kuczewskiego otrzymał „Podniebną kawalerię” i po przeczytaniu tej książki był niesamowicie zafascynowany historią jej autora. Niedługo potem dowiedział się, że ów przyjaciel jest także współproducentem filmu i po kilku rozmowach dostał propozycję asystowania reżyserowi w sprawach takich jak organizacja kręcenia zdjęć i finansowanie projektu w Wielkiej Brytanii.
– Dzięki pracy przy tym filmie mam okazje poznać ludzi, którzy od pokoleń opiekują się miejscami związanymi także z polskimi pilotami, w bazach lotniczych i ich dyspersalach. Często byliśmy wpuszczani do miejsc niedostępnych dla szerszej grupy zwiedzających. Miałem okazje latać na jednym z ostatnich symulatorów bojowych Spitfire’a z czasów wojny, który działa do tej pory. Są to chwile, których nigdy nie zapomnę, piękna lekcja historii – opowiada asystent reżysera, który swojego szefa uważa za profesjonalistę z najwyższej półki. – Doskonale wie, czego chce i ma jasną wizję całego projektu, który systematycznie realizujemy. Jestem zaszczycony tym, że mogę brać udział w tym pięknym dziele i choć w minimalnym stopniu przyczynić się do jego powstania – mówi.
Pokażmy, że jesteśmy dumni
Michał jest zdania, że obywatele krajów zachodniej Europy nie zdają sobie sprawy, w jak tragicznej sytuacji znaleźli się Polacy walczący tu na froncie. – Po 6 latach wojny Polacy zostali ograbieni ze swych marzeń o wolnej, niepodległej ojczyźnie. Powrót do komunistycznej Polski wiązał się z represjami, wieloletnim więzieniem, a niejednokrotnie śmiercią i bezimiennym zbiorowym grobem. W Wielkiej Brytanii wielokrotnie spotkałem się z sytuacjami pomijania wkładu Polaków w walce po stronie aliantów zachodnich. Jest to przykre i bardzo niewdzięczne. Pamiętajmy, że żadna polska jednostka nie została zaproszona na paradę zwycięstwa, w której uczestniczyły wszystkie armie z krajów zachodnich – przypomina.
Sławomir Ciok jest podobnego zdania. – Zastanawiam się, dlaczego w Polsce jest takie ciśnienie na Bitwę o Anglię, skoro ona zapewniła wolność tylko Brytyjczykom, a nam nie dała po wojnie nawet zbyt daleko idącej wdzięczności, lecz zdradę ze strony sojusznika, mającego inne własne interesy? Moim zdaniem dużo ważniejszy od statystyk z 1940 roku, był wkład Dywizjonu 303 w następnych latach wojny, aż po osłonę lądowania w Normandii. Słynny D-Day, jako początek wyzwalania wielu krajów Europy Zachodniej, czyli końca wojny, był dużo większym osiągnięciem wielu polskich pilotów, w tym Alexa Herbsta. Oni działali wtedy bardziej na korzyść całej, wolnej później Europy a nie tylko by chronić wolność Wielkiej Brytanii. Czas, byśmy wreszcie sami opowiedzieli swoją historię, według własnego scenariusza, a nie tego, który został nam dawno temu napisany w skomplikowanych realiach – kwituje.
Film ma oficjalnego amerykańskiego dystrybutora, który używa swoich wszelkich wpływów na świecie, by jak najszerzej zaprezentować widzom tę historię. W 2015 roku film będzie trafiał do kin we wszystkich krajach, w których będzie zainteresowanie, następnie wyjdzie na DVD i blueray’u, a także będzie dostępny w serwisach takich jak np. iTunes, w systemach rozrywkowych linii lotniczych i na statkach wycieczkowych. W dalszej przyszłości będzie można go oglądać w telewizjach różnych krajów. – Tu już nie chodzi o sam film, ale o sprawę, którą pokazuje i której służy. To okazja dla widzów i sponsorów. Pokażmy naszym brytyjskim i amerykańskim sąsiadom, że jesteśmy dumni, jaki mamy wkład w historię świata. Zabierzmy ich ze sobą do kina, dajmy im film w prezencie później. Dzięki niemu lepiej nas zrozumieją – podsumowuje reżyser.
Magdalena Grzymkowska, Dziennik Polski
fot. Krzysztof Poraj-Kuczewski