- Nużyło mnie ciągłe pytanie o to czy mój ojciec nosił w domu kapcie, a przede wszystkim chciałam przedstawić mój dom rodzinny takim, jakim go pamiętam, bo zbyt wiele nieprawdziwych historii powstało na ten temat w ostatnim czasie – tak Anna Maria Anders wyjaśniała powody powstania książki o swojej rodzinie podczas spotkania z czytelnikami, jakie miało miejsce w miniony piątek w Londynie. Uroczysta promocja jej autobiografii zatytułowanej: „Anna Maria Anders. Córka generała i piosenkarki” odbyła się w pałacu The White House, którego gospodarzem jest znany arystokrata Jan Żyliński – prywatnie przyjaciel Anny Anders.
Wieczór autorski poprowadził Jurek Byczyński, który prezentując fragmenty książki rozmawiał z bohaterką spotkania na temat jej wspomnień dotyczących rodziców i dzieciństwa spędzonego w Londynie. Dzięki temu uczestnicy spotkania mieli wyjątkową okazję wysłuchania kameralnej, ciepłej opowieści pełnej nieznanych dotąd i często zaskakujących anegdot z życia generała Władysława Andersa i jego żony Ireny zapamiętanych przez ich córkę Annę Marię.
Także gospodarz uroczystości Jan Żyliński, choć zna się z Anną Anders od dziecka, zaskoczył po latach bohaterkę wieczoru bardzo osobistym wyznaniem: - Kochałem się w trzynastoletniej Ani jako młody chłopak, ale ona w ogóle nie zwracała na mnie uwagi! - mówił nieco rozżalony. Anna Anders wydawała się zaskoczona podwójnie, po pierwsze, aż do tego dnia nic o tym nie wiedziała, a po drugie zadziwił ją szczególny gust pana Jana. - Muszę przyznać, że jako trzynastolatka byłam mało urodziwą dziewczynką – komentowała rozbawiona.
Kolejne spotkanie promujące książkę Anny Marii Anders odbędzie się w Londynie w lutym przyszłego roku.
inf. pras.
fot. Robert Ottenburger
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.