hym...macie prawo byc zdziwione bo ja sama bylam w glebokim szoku Dokladnie 4 lata temu w lipcu bylam w 14 tyg ciazy.Zaczal mnie strasznie bolec dolem brzuch wiec wybralam sie do swojego GP,oczywiscie tam uslyszalam ze juz nie ma miejsc i ze lekarz do mnie oddzwoni. I tak tez sie stalo.Rozmowa wygladala tak;
L; jak moge pomoc
ja; jestem w 14 tyg ciazy i mam silne bole podzbrzusza
L;a chcesz tego dziecka?
ja; slucham????
L;no...czy chcesz tego dziecka?
ja; oczywiscie ze tak
L; masz inne dzieci?
ja: tak,jedno
L; normalne?
ja; yyyyy??? co masz na mysli???
L;no...czy ma downa lub cos w tym rodzaju?
ja NIE!!!jest zdrowe.
L.aha,a od kiedy cie boli?
ja;od wczoraj
L; ok. to bierz paracetamol
ja;co jesli bol bedzie sie utrztmywal?
L; nie sadze
Po tym poprostu nie wiedzialam co mam powiedziec bo ta rozmowa nie chciala dotrzec do mojego umyslu wiec podziekowalam i sie rozlaczylam. Na szczescie bole faktycznie ustapily po kilku dniach ale co strachu sie najadlam to moje. Pozniej w 23 tyg dostalam bardzo silnych i gestych uplawow. Zniechecona doswiadczeniem z GP udalam sie do szpitala gdzie wysluchala mnie polozna po czym stwierzila ze nie wie czy lekarz mnie zbada bo do 26 tyg nic nie robia, no ale zapyta go. Rece mi opadly!!!Mialam ochote krzyczec. Na szczescie po kilku min zjawila sie i poinformowala mnie ze jednak obejrzy mnie ginekolog. Okazalo sie ze mialam infekcje drog moczowych co nie leczone mogloby miec wplyw na dziecko. Na szczescie moj synek ma disiaj 3.5 roku i jest zdrowy ale to ile nerwow wtedy "zjadlam" to moje