Na poczatku zaczelo sie od mrugania, pozniej bylo chrzakanie, zagryzanie warg, skubanie, obgryzanie paznkoci az do krwi. Zwrocilam na to uwage jego pediatrze w szpitalu ( jakos z rok temu ), ale zbyl mnie, mowiac ze dzieci tak maja i to mija.
Rzeczywiscie minelo. Na jakis czas.
Obecnie wrocilo ze zdwojona sila - mocne zaciskanie oczu, wykrzywianie buzi, wykrecanie glowy, miny... Ostatnio siedzial w wannie i nagle slysze krzyk - lece z zawalem serca, a on siedzi w wodzie, placze i krzyczy " mamo! nie moge sie kontrolowac!"

Do tego leciala mu krew z nosa, a on sam nie mogl przestac sie "wykrecac". Bylam przerazona...

Wczoraj znowu to samo i znow ten sam tekst - nie moge sie kontrolowac. Nigdy mu tak nie mowilam. Wiem, ze przy tikach nie mozna zmuszac dziecka by przestalo, ani zwracac na to zbyt mocno uwagi ( "przestan, nie rob tak " ) - sama mialam jako dziecko i leczono mnie u neurologa.
W domu jest spokoj, nie ma zadnych klotni, krzykow - normalny dom po prostu. Ja nawet jak mam "cisnienie", to zamiast klapsa jest kara.
Nie wiem na ile jego choroba moze miec na to wplyw - to prawda, ze on jakby wiecznie czekal, kiedy przyjdzie kolejny atak, bole - moze to jest powod?
Moje pytanie jednak jest inne - czy ktos mial taki problem z dzieckiem tutaj i jesli tak, to w jaki sposob to "leczono" ?
Zapisalam juz mlodego do lekarza, ale ciekawa jestem co bedzie dalej...

