Z gory przepraszam za pisownie ale pisze w emocjach.
Czytam o zawalach.. i nasuwaja mi sie mysli.. niedowmienia...
Tata ogolnie czul sie dobrze, byl u lekarza wczesniej. Wszystko ok. Zadnych problemow. Az nagle zemdlal. Bacia zadzwonila po pogotowie. Przyjechali, on juz sie pozbieral wstal, juz byl ok. Przebadali i stwrdzili,ze zabieraja go ze soba. Po czym gdy go badali umarl na stole operacyjnym. Tak z nikad!
Wszystko trawlo moze 2h. Ponoc pacjent umiera gdy nie ma udoznosci po 12h.. A tutaj nawet 2h..
Wiem,rok minal a teraz nasuwaja mi sie watpliwosci...

