MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

Posty o ktore nikt nie prosil.

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Strona 51 z 61 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 50 | 51 | 52 ... 59 | 60 | 61 ] - Skocz do strony

Str 51 z 61

odpowiedz | nowy temat | Regulamin

SweetLiar

Post #1 Ocena: 0

2021-09-05 00:26:47 (4 lata temu)

SweetLiar

Posty: 10992

Kobieta

Z nami od: 05-02-2015

Skąd: Lądek - Zdrój

Pstrąże, czyli polski Prypeć.

Przy okazji nie sposób nie wspomnieć o wsi Pstrąże, inaczej zwanej Strachowem. Jest kilka takich opuszczonych miejsc w Polsce, ale to z pewnością należało do najbardziej "komercyjnych”. Należało, bo podobno w 2016 zostało zrównane z ziemią. Nie jestem pewna ile w tym prawdy, wolałabym żeby jednak mniej, bo zawsze chciałam to miejsce odwiedzić.

Ale do rzeczy.
Pstrąże to wieś położona 20 km od Bolesławca na Dolnym Śląsku, która dawniej zwana była Strachowem. Znajdował się tam jeden z największych w Polsce Garnizonów Armii Radzieckiej. Po opuszczeniu miejscowości przez wojsko, Strachów stał się jednym z najsłynniejszych opuszczonych terenów w Polsce, zwanych miastami-widmami. Do dziś Pstrąże przyciąga entuzjastów tajemniczych miejsc.

Pstrąże położone nad Bobrem z pozoru jest nieciekawą miejscowością ze starymi budynkami. Kryją one jednak intrygującą historię, bo właśnie tu stacjonowały radzieckie wojska.

Zanim się tak stało, Strachów (bo taką nazwę nosiła osada), zamieszkiwany był przez miejscową ludność zajmującą się wypasem bydła, owiec, kupiectwem i wyrobem żelaza. Zmiany przyniósł początek XX wieku. W 1901 roku zbudowano tu koszary i stajnie na potrzeby armii niemieckiej. Powstała nawet bocznica kolejowa (linia prowadziła do Leszna), a do tego potrzebne było wybudowanie przeprawy na Bobrze.

Po I wojnie światowej stajnie zmieniono na garaże (w końcu konie straciły na znaczeniu militarnym na rzecz samochodów), a po II wojnie światowej i wycofaniu się wojsk niemieckich z tych terenów, wysadzono także most na Bobrze. Okolice Bolesławca wraz z całym Dolnym Śląskiem weszły w skład Ziem Odzyskanych. Nie na długo jednak mieszkańcy cieszyli się spokojem.

W lutym 1945 roku do Strachowa wkroczyła armia radziecka. Wioskę odizolowaną poprzez zniszczony most, dodatkowo zamknięto dla Polaków otaczając ją murem. Została zajęta w całości na cele militarne. Oficjalnie wsi w ogóle nie było na żadnych mapach. Ludność cywilna oddzielona była murem od wojskowej części Strachowa.

To, co toczyło się za murem było objęte ścisłą tajemnicą. Podobno w garnizonie przechowywana była radziecka broń atomowa. Tej teorii nigdy nie zaprzeczono i jej nie potwierdzono.

Później, od 1948 do 1951 rok, stacjonowała w Strachowie 14. Brygada Artylerii Ciężkiej Wojska Polskiego. Co ciekawe, aż do upadku Związku Radzieckiego tereny te znajdowały się pod kontrolą Armii Radzieckiej. Na tereny poligonu nie wszedł jednak nikt niepowołany. Wkroczyła tam armia Polska i zaczęła przygotowywać teren do późniejszego zasiedlenia. Zrezygnowano z tych planów i utworzono tam poligon. Odbywały się tam ćwiczenia wojska i służb mundurowych.

Na terenie tak zwanego wojskowego osiedla mieszkaniowego, znajdowało się:

8 bloków mieszkalnych
szkoła podstawowa (Szkoła Ośmioletnia nr 53)
przedszkole
kawiarnia
kotłownia
plac zabaw
plac sportowy
Dodatkowo w koszarach:

domy oficerów
węzeł łączności
stanowiska rakietowe
koszarowce
biuro przepustek
areszt wojskowy
punkty kontrolne
stadion piłkarski
basen (otwarty)
Garnizonowy Dom Oficerów
sklepy
magazyny
klub Kadet
szkoła chorążych
ośrodek zdrowia
biblioteka
pralnia
kuchnia
poczta
warsztaty
parki
Było tam także gospodarstwo oraz wspomniana bocznica kolejowa z rampą.

Obrazek

Obrazek

Link
Link
Link
Tyle rzeczy kończy się tak niespodziewanie: pieniądze, urlop, młodość i sól.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

ROTAREDOM

Post #2 Ocena: 0

2021-09-06 11:27:13 (4 lata temu)

ROTAREDOM

Posty: 3519

Mężczyzna

Z nami od: 05-02-2011

Skąd: 英國


319 terabitów na sekundę. Japonia pobiła rekord świata w szybkości transmisji danych

Nowa technologia transmisji danych, opracowana przez japońskich inżynierów, nie ma sobie równych. Osiągając oszałamiającą prędkość 319 Tb/s Japończycy bez problemu pobili dotychczasowy rekord wynoszący „zaledwie” 178 Tb/s.
Obrazek

Dzięki swojemu osiągnięciu inżynierowie z Narodowego Instytutu Technologii Informacyjnych i Komunikacyjnych w Japonii (NICT) udowodnili, że łącza internetowe mogą być o wiele szybsze i wydajniejsze, niż dotychczas sądzono.

Nowy rekord został ustanowiony na światłowodach o długości ponad 3000 km. Uzyskana przez Japończyków prędkość przesyłu danych jest ponad 300 tysięcy razy większa niż ta, z jakiej korzystamy na co dzień i na jaką pozwalają powszechnie stosowane łącza światłowodowe o przepustowości do 1 Gbit/s.

Co najważniejsze, nowa technologia jest kompatybilna z istniejącą infrastrukturą łączy światłowodowych. To oznacza, że można ją stosunkowo łatwo „zaktualizować”, a w niedalekiej przyszłości hiperszybki internet może być dostępny na całym świecie – zapewniają autorzy odkrycia.

Nowy rekord został ustanowiony przez zespół naukowców i inżynierów kierowany przez fizyka Benjamina Puttnama z NICT. Wynalazek opiera się na wcześniejszych pracach zespołu, w których osiągnięto prędkość 172 Tb/s, o czym instytut informował w ubiegłym roku.

Innowacyjny czterordzeniowyświatłowód
Aby uzyskać rekordową prędkość 319 Tb/s zespół skonstruował specjalny czterordzeniowy światłowód. W standardowych łączach używany jest światłowód jednordzeniowy, a przy wcześniejszych próbach stosowano światłowód trójrdzeniowy. Rdzeń światłowodu to struktura przypominająca bardzo cienką szklaną rurkę o średnicy zbliżonej do średnicy ludzkiego włosa.

Oprócz przyspieszenia transmisji, naukowcy za cel obrali maksymalne zmniejszenie zniekształcenia sygnału, do którego często dochodzi w czasie przesyłania danych na duże odległości. Aby rozwiązać ten problem, umieścili rdzenie w osobnych włóknach – a nie, jak zazwyczaj, w jednym wspólnym włóknie – a następnie wykorzystali technikę zwaną WDM (Wavelength-Division Multiplexing). WDM polega na podzieleniu sygnału na kilka długości fal i wysłaniu różnych fal oddzielnymi rdzeniami.

Dodatkowo na całym dystansie (ok. 3 tys. km) w 70-kilometrowych odstępach zainstalowali specjalne „wzmacniacze” zwiększające siłę sygnału. Wszystkie te zabiegi pozwoliły utrzymać wysoką jakość transmisji danych i zminimalizować zniekształcenie sygnału.

Hiperszybki internet w naszym domu?
Co istotne, nowy czterordzeniowy światłowód ma taką samą średnicę jak konwencjonalny światłowód jednordzeniowy. Dzięki temu integracja nowej technologii z istniejącą infrastrukturą ma być łatwa do przeprowadzenia.

Zespół z NICT planuje kontynuować prace nad swoim systemem, starając się zarówno zwiększyć przepustowość, jak i zasięg transmisji. Nie wiadomo jednak, czy kiedykolwiek skorzystamy z tak szybkiego łącza internetowego. Dla przykładu NASA zadowala się łączem o prędkości zaledwie 400 Gb/s, a najszybsze domowe łącza osiągają maksymalnie 10 Gb/s. Możliwe jednak, że wynalazek Japończyków otworzy zupełnie nową erę w technologiach informatycznych i komunikacyjnych.

Źródło:NICT

POPRZEDNI RECORD: 178 Tb/s

Cały Netflix w sekundę. Właśnie padł rekord najszybszego internetu w historii
Obrazek
Inżynierowie brytyjskiej uczelni University College London pobili aktualny rekord prędkości o 20 proc. i uzyskali transmisję danych na poziomie 178 terabitów na sekundę. To 178 milionów megabitów na sekundę.

Dokonał tego zespół kierowanych przez dr Lidię Galdino z UCL Electronic & Electrical Engineering przy współpracy z firmami Xtera oraz KDDI Research. Według autorów tego osiągnięcia łączem dałoby się ściągnąć cały katalog filmów i seriali Netflixa w mniej niż sekundę.

Żeby osiągnąć taką przepustowość łącza (ang. throughput) posłużono się transmisją przez łącze optyczne z wykorzystaniem szerszego pasma fal światła niż standardowo stosowane. Współczesna infrastruktura posługuje się limitowanym pasmem częstotliwości 4,5THz (technologia 9Thz dopiero zyskuje komercyjne znaczenie) a naukowcy z UCL użyli 16.8THz.

Zastosowano nowatorską technikę modulacji pozwalającą maksymalnie zwiększyć przepływność transmisji w sieciach optycznych. Posłużono się szeregiem różnych technik wzmacniających sygnał w szerszym zakresie pasma.

By zmniejszyć ilość błędów w transferze i osiągnąć tak dużą prędkość rozwinięto nową technikę manipulowania fazą, jasnością i polaryzacyjnymi właściwościami światła (ang. Geometric Shaping constellations). Opis tej techniki znalazł się w czasopiśmie ”IEEE Photonics Technology Letters”.

- Plusem tej metody jest możliwość wykorzystania jej przy użyciu istniejącej infrastruktury przesyłowej, ograniczając się jedynie do wymiany urządzeń wzmacniających sygnał na łączu optycznym co 40 do 100 km. O ile jeden wzmacniacz to 16 tys. funtów (78 tys. zł), to koszt wymiany światłowodu może kosztować 450 tys. funtów (2,2 mln zł) za kilometr – zauważa dr Lidia Galdino w informacji prasowej.

Od wybuchu pandemii zapotrzebowanie łącza o większej przepustowości dramatycznie wzrosło. Ludzie siedzą w domach i przez internet kupują, pracują i dostarczają sobie rozrywki. Nie dziwi więc, że większość serwisu VOD zmuszona była pogorszyć jakość swoich treści by nie zatykać istniejących łącz.

Odnośnie do przechwałek, że łącze na UCL dałoby radę katalogowi Netflixa w mgnieniu oka. Być może, ale przy założeniu, że wszystkie pliki wideo zajmują owe 100TB. Według serwisu Netflix Global Search (uNoGS w kwietniu ten znany serwis VOD 2020 roku oferował ok. 14 tys. tytułów.

W 2015 roku szacowano, że wszystkie treści w jego globalnej bibliotece wynoszą wspólnie 35 tys. godzin. Sam Netflix informuje, że godzina skompresowanego na potrzeby streamingu filmu HD zajmuje 3GB, a w przypadku Ultra HD 7GB.

Dane o liczbie godzin materiału w katalogu firmy pochodzą z czasów, gdy liczba oferowanych tytułów była większa (Netflix przestawia się na własne treści zmniejszając liczbę programów na licencji). Można bezpiecznie założyć, że ta biblioteka z punktu widzenia użytkownika końcowego zajmuje dzisiaj od 80TB do 100 TB. W takim kontekście założenie


______________________________________________________________ گاو نر اینترنتی

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona WWW

EFKAKONEFKA33

Post #3 Ocena: 0

2021-09-07 08:56:01 (4 lata temu)

EFKAKONEFKA33

Posty: n/a

Konto usunięte

Dziwne wynalazki
Wynalazczość nie ma granic. Dziś co prawda większość nowych urządzeń to sprzęt dość praktyczny i przemyślany, ale nie zawsze tak było. W połowie XX wieku konstruktorzy byli skłonni do realizowania nawet najdziwniejszych pomysłów, które przychodziły im do głowy.
Konstruktorzy i wynalazcy z początków i połowy XX wieku tworzyli czasami bardzo dziwne projekty

Lodowa maska na twarz (lata 40. XX wieku)
Walka z niezbyt dobrym samopoczuciem związanym z syndromem „dnia następnego” to coś, co spędza ludzkości sen z oczu od bardzo dawna. W latach 40. Próbowano sobie poradzić z tym za pomocą takiej oto maski. Czy działało? Trudno stwierdzić, ale na pewno było dość… odświeżające. W końcu jak inaczej mogą działać kostki lodu na twarzy, zapewne w połączeniu z Aspiryną. Co ciekawe, za tym projektem stopi kosmetyczna firma Max Factor, już właśnie w latach 40. związana z przemysłem filmowym w Hollywood.
Obrazek

Jednokołowiec Cislaghi Goventosa (1931 r.)
Coś chyba jest w jednokołowcach czy monowheelach, bo co jakiś czas wracają do łask. Dziś mamy je w formie elektrycznych pojazdów, bazujących na żyroskopach, ale chyba nie fascynujemy się nimi tak, jak miało to miejsce w okresie międzywojennym. Budowano wtedy wiele ich odmian – pojawiały się modele z silnikami i na pedały. Najbardziej znaną konstrukcją jest jednak Motoruota, skonstruowana przed dwóch Włochów – wynalazcę Davide Cislaghi, do którego dołączył później także Giuseppe Govetosa. Finalna wersja napędzana była dwusuwowym silnikiem Garelli o pojemności 350 cm3. Co ciekawe pojazd można było kupić. Cenę ustalono na 5000 lirów, ale nikt się nie skusił na zakup. Finalnie pojazd został zniszczony podczas pokazu w USA, gdzie maszyna prowadzona przez bratanka Davide Cislaghi wypadła z zakrętu przy prędkości ok. 120 km/h.
Obrazek


Maska śnieżna (1939 r.)
Pomysł powstał w Montrealu, gdzie zimą temperatira spadała do - 20 stopni Celsjusza i potrafiło spaść do pół metra śniegu. Wynalazek ten miał chronić przez tą niezbyt przyjazną aurą. Na szerszą skalę, jak widać się nie przyjął - dziś zimą preferujemy jednak czapki i kurtki z kapturem niż plastikowe stożki.
Obrazek



Rower dla całej rodziny (1939 r.)
Dwupiętrowy pojazd, znany jako „Goofybike”, jest dziełem Charlesa Steinlaufa. Miał pomieścić całą jego rodzinę wraz z... maszyną do szycia. Jej podstawa utrzymywała cały pojazd w pozycji pionowej podczas postoju.
Obrazek


Cyclomer (1932 r.)
Ta najprawdziwsza amfibia, bazująca na rowerze, powstała w 1932 roku. Mogła poruszać się zarówno po lądzie, jak i po wodzie. Jej maksymalny udźwig to 120 kg.
Obrazek


Kapelusz z radiem
Muzyka towarzyszy nam na co dzień nie od dziś. Aktualnie zazwyczaj jest to jednak raczej smartfon ze słuchawkami i aplikacją streamingową. Nieco inaczej było w latach 30. XX wieku. W tamtych czasach królowało radio, a wynalazek berlińskiego inżyniera miał pozwolić na słuchanie ulubionej muzyki i audycji np. w drodze do pracy. Wszystko oczywiście w stylowym nakryciu głowy.
Obrazek


Klimatyzowana kosiarka do trawy (1957 r.)
Zbudowana przez Simplicity Manufacturing Company w 1957 r. Urządzenia nazywało się Wonderboy X-100 i wyraźnie wyprzedzało swoje czasy. Dziś klimatyzowane kabiny np.maszyn rolniczych nikogo nie dziwią, zatem dlaczego tak samo nie miałoby być w przypadku mniejszego sprzętu?
Obrazek

źródło
Na ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

ROTAREDOM

Post #4 Ocena: 0

2021-09-08 14:40:31 (4 lata temu)

ROTAREDOM

Posty: 3519

Mężczyzna

Z nami od: 05-02-2011

Skąd: 英國


Kalifornijska gorączka złota. "Panują tu grzech, zło, kłamstwo, złodziejstwo, pijaństwo, hazard i mord"
Obrazek Poszukiwacze złota w Kalifornii w 1850 r. (Fot. domena publiczna)

W połowie XIX w. miliony ludzi wyruszyły na zachód Stanów Zjednoczonych szukać złota. Sen o fortunie podsycały gazety. Jedna opublikowała reklamę lepu na złoto. Zawartość butelki należało rozsmarować na ciele, a następnie sturlać się z jakiegokolwiek zbocza w Kalifornii.

James Marshall nie szukał złota, a gdyby go zapytać, pewnie wolałby go przypadkiem nie znaleźć. 24 stycznia 1848 r., w dniu, w którym zmienił się bieg dziejów Kalifornii, Stanów Zjednoczonych, a w pewnym sensie również świata, Marshall miał 38 lat. Był kawalerem przywykłym do ciężkiej pracy, nauczonym przez ojca uprawy roli, stolarki, kołodziejstwa. Przybył w te strony z New Jersey. Jego podróż przez kraj trwała kilka lat, po drodze zakładał farmy i rancha – w Indianie, Illinois, Missouri i w Oregonie. Chorował na malarię. Słońce Kalifornii miało go leczyć.

Znalazł pracę jako inżynier u niejakiego Johna Suttera, osadnika ze Szwajcarii, jednego z pierwszych posiadaczy ziemskich w Kalifornii, założyciela Fortu Sutter – który dziś nazywa się Sacramento i jest stolicą stanu. Marshall z Sutterem zawiązali spółkę, by wybudować tartak 40 mil od Fortu Sutter w górę rzeki American. Tamtego poranka Marshall sprawdzał stan koryta rzeki, które jego robotnicy poszerzali nocą, żeby w dzień nie zakłócać pracy uruchomionego już tartaku. Na dnie znalazł kilka błyszczących złoto kamyków.
ObrazekFort Sutter Fot. domena publiczna

Sheldon Shufelt miał wtedy 30 lat, mieszkał w mieścinie Windham w stanie Nowy Jork z żoną i rocznym synkiem. Wkrótce opuści ich i wyruszy na zachód. Cztery lata później będzie martwy.

Ge-Wi-Lih był wtedy wodzem jednej z osad Indian Pomo zamieszkujących brzegi jeziora Clear 100 mil na północ od Fortu Sutter. Jego lud był jednym z setek żyjących w Kalifornii przez tysiąclecia przed przybyciem Europejczyków. Dwa lata później biali zmasakrują ponad setkę ludzi z osady Ge-Wi-Liha.

Levi Strauss miał wtedy 19 lat, rok wcześniej przybył z matką do Stanów Zjednoczonych z Bawarii. Jego rodzina prowadziła wielobranżową hurtownię w Kentucky. Wkrótce wyślą młodego Leviego do Kalifornii, żeby otworzył oddział w San Francisco.

Samuel Brannan miał wtedy sklep w Fort Sutter. Kilka tygodni później robotnicy z tartaku Marshalla zapłacą mu za puszki z fasolą drobinami złota. Brannan ruszy w teren. Będzie jeździł od chaty do chaty, od rancza do rancza i skupował narzędzia – kilofy, szpadle, łopaty i sita.

Tyle złota, ile błota
akim wielkim nieszczęściem okazało się dla mnie to odkrycie – napisał we wspomnieniach John Sutter.

Gdy w styczniu 1848 r. Marshall przybył do fortu i pokazał mu znalezisko, przeczytali obszerny wpis w encyklopedii i poddali kamyki kąpieli ługowej. Uznali, że mają przed sobą złoto najwyższej próby – co najmniej 23-karatowe.

Sutter z Marshallem mieli ambitne plany co do tego terytorium. Kalifornia była w tamtym czasie zamieszkana przez blisko 150 tys. Indian i ledwie kilka tysięcy europejskich osadników. Dopiero co, w wyniku wojny amerykańsko-meksykańskiej (1846-48), przeszła pod rządy Stanów Zjednoczonych.

W Szwajcarii Sutter prowadził sklep. Zbankrutował. Uciekł z kraju przed wierzycielami. Tu znalazł ziemię obiecaną: niemal dziewiczą krainę żyznych ziem i czystych wód. Razem z Marshallem planowali budowę miasta, rozwijanie upraw rolniczych i hodowlę bydła na wielkoobszarowych ranczach. Wiedzieli, że jeśli wieść o złocie się rozejdzie, te ziemie zadepczą tysiące żądnych fortuny ludzi. Chcieli zachować odkrycie w tajemnicy.

Samuel Brannan miał jednak inne pomysły. Gdy robotnicy płacili mu drobinami złota, wrzucał je do butelki. Gdy się zapełniła, wyszedł z nią na ulicę maleńkiego wtedy San Francisco i krzyczał: „Złoto! Złoto z doliny rzeki American!”.

Resztę załatwili dziennikarze. Najpierw lokalni, a później z całego kraju.

W jeden poranek z tutejszych rzek można wypłukać złoto warte tyle, ile zarabia się w rok – pisali. Jest go tam tyle co błota na naszych ulicach – donosił latem 1848 r. „New York Tribune”.
Pod koniec roku w specjalnym wystąpieniu do Kongresu do osadnictwa w Kalifornii i poszukiwań złota nawoływał już prezydent James Polk. Wieść poszła w świat.

Lądem i oceanem
W jednej z najbardziej gwałtownych fal migracyjnych w dziejach w kilka lat zjechało tu pół miliona ludzi – z Ameryki Południowej, Azji i Australii. Z Alaski docierali Rosjanie. Ale przede wszystkim tysiącami zjeżdżali Amerykanie ze wschodu. Licząca 8 tys. mil podróż morska wokół obu kontynentów amerykańskich trwała od pięciu do ośmiu miesięcy. Najtańszy bilet kosztował 75 dolarów, czyli – w przeliczeniu na dzisiejszą walutę – ok. 20 tys. Dawało to pryczę zbitą z surowych dech i wyżywienie w postaci suszonego mięsa i sucharów.

Przeprawa krytym wozem przez kontynent też zajmowała kilka miesięcy. Była tańsza, ale mniej pewna. Niedoszłych poszukiwaczy złota zabijały choroby, głód, ekstremalna pogoda w górach i na pustyniach, nieznajomość szlaków, przeprawy przez rwące rzeki, wypadki, Indianie czy bandy rabusiów. Szacuje się, że po drodze padło co najmniej kilka tysięcy osadników.
ObrazekNiezależny poszukiwacz złota w drodze do Kalifornii. Podpis pod tą grafiką pochodzącą z ok. 1850 r. głosił, że połowa przedmiotów, które zabrał ze sobą, okazywała się na miejscu bezużyteczna Fot. domena publiczna

Najrzadziej wybieraną przeprawą był skrót przez Panamę. W tamtejszej dżungli czyhały węże, moskity i malaria. Tę drogę wybrał Sheldon Shufelt, ten, który zostawił w Nowym Jorku żonę i synka. Przetrwał. 85. dnia żeglugi zobaczył wzgórza wokół San Francisco.

A tam najbogatszym człowiekiem był już wtedy Samuel Brannan – pierwszy kalifornijski milioner dzięki spekulacji. Kilofy, szpadle, łopaty i sita, które wykupił w całej okolicy po kilka centów za sztukę, puszczał przybywającym pionierom po kilkanaście dolarów. Tak zbił kapitał pod swoje biznesowe imperium.

Szczęściarze i pechowcy
Przez całą dekadę lat 50. XIX w. obietnica szybkiej fortuny pchała na Zachód tysiące osadników. Wyobrażenie tego, o czym śnili, daje całostronicowe ogłoszenie w dzienniku wydawanym w Richmond w stanie Indiana.

Pewien przedsiębiorca reklamował lep na złoto. Zawartość butelki należało dokładnie rozsmarować na całym ciele, a następnie sturlać się z jakiegokolwiek zbocza w Kalifornii.

Pionierzy poświęcili dorobek życia, żeby tam dotrzeć. Na miejscu czekała ich ciężka robota z kilofem, łopatą czy sitem. Nie było reguł: niektórzy w kilka miesięcy zarabiali tyle ile przez kilkadziesiąt lat pracy na Wschodnim Wybrzeżu. Wracali, zakładali firmy, dawali początki wielopokoleniowym fortunom. Większość harowała po 16 godzin na dobę, żeby wykopać złoto warte kilka dolarów. Ich urobek wysysała spekulacyjna drożyzna. W szczycie boomu za jedno jajko płacono równowartość dzisiejszych 25 dolarów, za funt kawy 100, za parę butów 2,5 tys. Najprostsze blaszane sito do wypłukiwania osiągnęło cenę 600 dolarów.

Sheldon Shufelt wędrówkę w głąb złotej ziemi zaczął w Hangtown, mieście nazwanym tak – jak pisał do rodziny – bo powieszono w nim trzech złoczyńców (hang – wieszać). Wynajął tam muła. Czwartego dnia dotarł do pełnej kopaczy osady w górach (nie podał jej nazwy). Zanotował: Panują tu grzech, zło, kłamstwo, złodziejstwo, pijaństwo, hazard i mord.

Wóda, hazard, śmierć
Górnicze miasteczka wyrastały jak grzyby po deszczu. Przeżywały krótką – kilkuletnią, a nieraz kilkumiesięczną – prosperity i gdy złoża w okolicy się wyczerpywały, upadały i pustoszały.

Nie było w nich sprawnych sądów i organów ścigania. Często rządziły bandy przestępcze. Mieszkańcy skrzykiwali się w obywatelskie milicje. W 1852 r. 90 proc. napływowych stanowili mężczyźni. Nieliczne kobiety pracowały w saloonach jako kelnerki i prostytutki, w hotelach jako praczki i kucharki. W namiotach działały teatry i kabarety. Dobrze prosperowali podróżujący od mieściny do mieściny muzycy. Najpopularniejszymi rozrywkami kopaczy były hazard i pijaństwo. Wykopane za dnia małe fortuny często nocami zmieniały właścicieli.
Obrazek
Poszukiwacze szczęścia w drodze do Kalifornii ok. 1849 r. Fot. Stock Montage/Getty Images

Na porządku dziennym było przejmowanie siłą działek, na których dokopano się do bogatych złóż. Kwitł rasizm – najbardziej znienawidzoną grupą stali się coraz liczniejsi i przedsiębiorczy Chińczycy. Już w 1842 r. legislatywa Kalifornii nałożyła na nich specjalny podatek.

Środkowa i północna Kalifornia była krainą wilgotną, deszczową i mglistą. Brakowało leków. Żniwo zbierały grypa i zapalenie płuc. Wybuchały epidemie cholery. Tysiące nędzarzy chodziły niedożywione, panował szkorbut.

W 1855 r. Hinton Helper w swojej kronice „California the Land of Gold” szacował liczbę ofiar gorączki w latach 1849-55 na 16,5 tys. – połowę trupów przypisując morderstwom, samobójstwom i szaleństwu, a drugą wypadkom i często ekstremalnym warunkom pracy. Inne źródło mówi, że co piąty osadnik umierał bądź ginął w ciągu pół roku od przyjazdu.

Wytępić wszystkich Indian
Kalifornia była jedną z ostatnich krain obu Ameryk skolonizowaną przez Europejczyków. Hiszpańscy misjonarze i wojskowi dotarli tu dopiero w 1769 r. Populacja rdzennych mieszkańców liczyła wtedy około 300 tys. ludzi. Były to w większości osiadłe, zbieracko-łowieckie wspólnoty. Niemal każda dolina odznaczała się swoim dialektem, unikatową kulturą i systemem wierzeń. Tereny były tak rozległe, a bogactwo lasów tak obfite, że tutejsze ludy nie znajdowały powodów do rywalizacji. Żyły w pokoju.

Pomo znad jeziora Clear byli jedną z setek grup etnicznych. Słynęli z wyrobu zdobnych koszy. Gdy o poranku 15 maja 1850 r. do ich osady zbliżał się oddział białej milicji, wódz Ge-Wi-Lih w otoczeniu kilku wojowników wyszedł mu naprzeciw. Chciał załatwić sprawę polubownie, więc uniósł ręce do góry.

W 1850 r. Kalifornia została przyjęta do Unii jako 31. stan. Pierwszy gubernator Peter Burnett był otwartym zwolennikiem ludobójstwa. W sygnowanych przez niego dokumentach jest mowa o wojnie z Indianami w celu eksterminacji czy prowadzeniu działań zbrojnych aż do chwili, gdy rasa Indian zostanie doszczętnie wybita.

Parlament Kalifornii ustanowił, że żaden biały nie może zostać skazany za zabicie Indianina na podstawie zeznań niebiałych świadków. W ten sposób stan zapewnił bezkarność obywatelskich milicji w mordowaniu Indian. Najczęściej pretekstem do masakr był odwet – za zabicie żołnierza czy kradzież bydła lub koni. Tylko w 1851 r. rząd wypłacił milion dolarów w nagrodach za indiańskie skalpy.

Prawo dało też furtkę do handlu żywym towarem, zezwalając na adopcję indiańskich dzieci, która w praktyce oznaczała najczęściej porywanie ich.

Tamtego poranka biali przybyli nad jezioro Clear pomścić dwóch zabitych przez Indian traperów.

Ge-Wi-Lih z rękami w górze zawołał do nich z daleka: „Chcemy pokoju!”. W odpowiedzi został powalony strzałem w ramię. W ciągu następnych kilkunastu minut biali zamordowali około setki Pomo, w większości kobiet i dzieci. Pozostałe przy życiu maluchy zostały wyłapane z przeznaczeniem na sprzedaż.

Początki wielkich fortun
Przeciętni poszukiwacze złota popadali w coraz większe długi i żeby się z nich wydostać, zatrudniali się w coraz większych firmach wydobywczych. W połowie lat 50. górnictwo złota od Zatoki San Francisco po góry Sierra Nevada zdominowane zostało przez kilkanaście korporacji. Używały dewastującej środowisko metody wydobycia przy użyciu wody pod ogromnym ciśnieniem.

Na centrum gorączki wyrosło San Francisco, do niedawna malutki przyczółek misjonarski. Sporą część miasta zbudowano z drewna ze statków opuszczonych w porcie – większość przybyszów miała bilet w jedną stronę.
Tu żyli, bawili się i robili interesy coraz liczniejsi milionerzy. John Studebaker, zanim zbudował motoryzacyjne imperium w Pensylwanii, dorobił się na produkcji taczek dla górników. Henry Wells i William Fargo, twórcy działającego do dziś bankowego giganta, udzielali osadnikom lichwiarskich pożyczek.

A Levi Strauss, imigrant z Bawarii przysłany przez rodzinę, żeby otworzyć sklep, wkrótce zorientował się, że poszukiwacze gotowi są płacić krocie za porządne spodnie. Dziś centrala międzynarodowej korporacji odzieżowej Levi Strauss nadal mieści się w San Francisco, nieopodal pierwszego sklepu Straussa.

Sheldon Shufelt miał mniej szczęścia. Oszczędził nieco pieniędzy i ruszył w drogę powrotną do Nowego Jorku, znów przez Panamę. W dżungli zaraził się tropikalną chorobą. Zmarł w 1852 r., kilka tygodni po powrocie do żony i syna.

Długa lista ofiar złota
Samuel Brannan, który swego czasu wykupił wszystkie szpadle w Kalifornii, pierwszy tutejszy milioner, angażował się w kolejne przedsięwzięcia i coraz więcej pił. Coś w końcu poszło nie tak. Popadł w długi. Umarł w biedzie.

Obrazek
James Marshall / John Augustus Sutter / Samuel Brannan Fot. domena publiczna

James Marshall i John Sutter, którym nie udało się utrzymać odkrycia złota w tajemnicy, też skończyli żywoty po wielu nieudanych próbach rozkręcenia kolejnych interesów bez centa przy duszy.

Wódz Pomo Ge-Wi-Lih przeżył masakrę nad jeziorem Clear i zdał z niej relację kronikarzom. W 1870 r. w Kalifornii żyło już tylko 30 tys. Indian. Na początku XX w. – 16 tys. Wskutek mordów i ataków wojska zginęło kilkanaście tysięcy. Resztę wykończyły przywiezione przez białych choroby i głód, który zaczął zbierać żniwo, gdy kolejne akty prawne odbierały Indianom ich ziemie.

Gorączki złota nie przetrwały też niedźwiedzie. Na początku XIX w. populacja tutejszej odmiany grizzly liczyła ok. 10 tys. Najpierw zwierzęta zaczęli mordować ranczerzy, obawiając się ich ataków na bydło. Gdy przybywały fale osadników i pojawiły się niedobory żywności, grizzly zabijano na mięso. I dla rozrywki – jednym z najpopularniejszych „sportów” w osadach były walki pojmanych niedźwiedzi z bykami. Bookmacherzy zbijali na nich kokosy. Ostatni kalifornijski grizzly padł od strzału w sierpniu 1922 r.

Dziś jest symbolem Kalifornii uwiecznionym na jej fladze.

______________________________________________________________ گاو نر اینترنتی

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona WWW

EFKAKONEFKA33

Post #5 Ocena: 0

2021-09-09 09:51:46 (4 lata temu)

EFKAKONEFKA33

Posty: n/a

Konto usunięte

Sterowanie samochodem za pomocą umysłu? To nowa technologia Mercedesa

Obrazek

Zaprezentowany po raz pierwszy na targach CES Mercedes VISION AVTR pokazuje zupełnie nową interakcję człowieka, maszyny. Uwagę przykuwa nie tylko futurystyczny wygląd pojazdu, ale także zastosowane w nim rozwiązania. Pojazd nie posiada bowiem konwencjonalnej kierownicy. Do połączenia człowieka z maszyną służy wielofunkcyjny element sterujący w konsoli środkowej. Po umieszczeniu ręki na jednostce sterującej wnętrze "ożywa", a pojazd rozpoznaje kierowcę na podstawie jego tętna i oddechu. Następnie wystarczy unieść rękę, a na dłoni pojawia się menu, dzięki któremu pasażer może intuicyjnie wybierać spomiędzy różnych funkcji.



Prawdziwym szokiem jest jednak technologia umożliwiająca kontrolowanie funkcji samochodu za pomocą wyłącznie naszych myśli. Mowa tu o specjalnie zaprojektowanym urządzeniu składającym się z elektrod, które umieszczone z tyłu głowy użytkownika, odczytuje jego fale mózgowe. W ten sposób rodzi się wirtualny interfejs pomiędzy mózgiem, a komputerem samochodu. Wspomniany cyfrowy pulpit wyświetla elementy graficzne do których zostały przypisane odpowiednie funkcje pojazdu. Skupienie na nich wzroku, wpływa na aktywność neuronów w mózgu, których odczytanie pozwala na zdalne uruchomienie odpowiedniej opcji w samochodzie.


Do obsługi interfejsu nie będzie trzeba używać głosu, gestów, czy jakichkolwiek przycisków, ale nie wystarczy też pomyśleć o zamykaniu okien albo zmianie utworu w radiu. Użytkownik chcąc wydać jakiekolwiek polecenie (w myślach), będzie musiał skupić się na jednym z symboli wyświetlanych na cyfrowej desce rozdzielczej (dodajmy, że w VISION AVTR wszystkie funkcjonalności znajdują się na jednym ogromnym ekranie).

Algorytm oparty na mechanizmach sztucznej inteligencji, analizując aktywność fal mózgowych kierowcy, ma rozpoznać o jakie zadanie chodzi i uruchomić wybraną funkcję. „Urządzenie BCI [ang. brain-computer interface] mierzy aktywność neuronów w korze użytkownika w czasie rzeczywistym. Analizuje zmierzone fale mózgowe i rozpoznaje, na które punkty świetlne użytkownik kieruje skupienie i pełną uwagę. Im silniejsze skupienie, tym wyższa aktywność neuronalna” – podaje Mercedes w komunikacie prasowym.

Samochód jest w pełni elektryczny. Silnik o mocy 110 kilowatów na godzinę ma dawać moc 469 koni mechanicznych i pozwalać na pokonanie 700 km bez ładowania.Mercedes na razie nie ujawnia, kiedy – i czy w ogóle – VISION AVTR będzie dostępny na rynku, ale z pewnością przyjdzie nam poczekać dobrych kilka lat.

źródło

źródło
Na ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

ROTAREDOM

Post #6 Ocena: 0

2021-09-10 13:36:12 (4 lata temu)

ROTAREDOM

Posty: 3519

Mężczyzna

Z nami od: 05-02-2011

Skąd: 英國


28 ciekawostek o Hongkongu

Obrazek

Hongkong jest jednym z najciekawszych miast południowo-wschodnich Chin. Jest głównym ośrodkiem handlowym i międzynarodowe centrum finansowe.

1. W latach 1842-1997, w następstwie rządów brytyjskich, Chiny przejęły zwierzchnictwo w ramach zasady „jeden kraj, dwa systemy”. Dokument konstytucyjny Specjalnego Regionu Administracyjnego Hongkong, Ustawa Zasadnicza, gwarantuje, że obecna sytuacja polityczna pozostanie w mocy przez 50 lat.

2. Prawa i wolności ludzi w Hongkongu opierają się na bezstronnych rządach prawa i niezawisłym sądownictwie.

3. Ze wznoszącymi się drapaczami chmur, mieszanką kultur etnicznych i rodzimych kuchni, Hongkong przyciąga co roku sporą liczbę turystów. Jest to również raj dla miłośników zakupów, z licznymi sklepami dużych marek i kilkoma małymi butikami. Poznajmy kilka interesujących informacji o Hongkongu

4. Hongkong jest terytorium autonomicznym i oficjalnie nazywanym „Specjalnym Regionem Administracyjnym Chińskiej Republiki Ludowej”.

5. Hong Kong Fragrant HarborDerived z dwóch chińskich słów heung i gong, tłumaczymy na aromatyczny port. Historycy sugerują, że nazwa pochodzi od dawnego eksportu kadzidełka zapachowego.

6. Jest tutaj ponad 8000 wieżowców, czyli dwukrotnie więcej niż w Nowym Jorku.

Obrazek

7. Hongkong kocha luksus i ma więcej Rolls Royce’a na mieszkańca niż gdziekolwiek indziej na świecie.

8. Klimat jest subtropikalny, temperatura spada poniżej 10 stopni Celsjusza w zimie i przekracza 31 stopni Celsjusza w lecie. Jest ciepły, słoneczny i suchy jesienią, chłodny i suchy zimą, ciepły i wilgotny wiosną, a gorący i deszczowy latem.

9. Język chiński i angielski są oficjalnymi językami Hongkongu. Język angielski jest szeroko stosowany w rządzie oraz w sektorze prawnym, profesjonalnym i biznesowym.

10. Tsing Ma Bridge w Hongkongu jest najdłuższym wiszącym mostem drogowym i kolejowym na świecie o rozpiętości 1377 metrów, czyli jest dłuższym niż most Golden Gate z 1280 metrami w San Francisco.

11. Kung Fu i sztuki walki są synonimem Bruce’a Lee i Jackie Chan. Hongkong jest domem dla obu tych legend kina światowego.

12. Około trzy czwarte Hongkongu jest wiejskie, z 24 parkami wiejskimi, zbiornikami wodnymi, wzgórzami i linią brzegową łatwo dostępną z miasta.

Obrazek

13. Gospodarka Hongkongu charakteryzuje się wolnym handlem, niskim opodatkowaniem i minimalną interwencją rządu. Hongkong jest również ważną gospodarką usługową, szczególnie silnie powiązaną z Chinami kontynentalnymi i resztą regionu Azji i Pacyfiku.

14. Na południowo-wschodnim krańcu Chin Hongkong obejmuje wyspę Hongkong, wyspę Lantau, Półwysep Kowloon i nowe terytoria, w tym 262 wyspy peryferyjne. Pomiędzy wyspą Hong Kong a Półwyspem Kowloon leży port Victoria, jeden z najbardziej znanych na świecie portów głębokowodnych.

15. Nie martw się, jeśli znajdziesz swój apartamentowiec jest bez czwartego piętra. Pomijanie liczby cztery jest powszechne, ponieważ cztery brzmią jak słowo „śmierć” w języku chińskim i jest uważane za pechowe. I odwrotnie, szczęśliwa ósemka oznacza bogactwo.

16. Hongkong, zamieszkany przez ponad 7 milionów ludzi na małej powierzchni, jest jednym z najgęściej zaludnionych miast na świecie.

17. Hongkong zasługuje na podziękowania za łączność światłowodową. Jest to dom dla Charlesa Kao, człowieka stojącego za kablem światłowodowym. Jest powszechnie uważany za „Ojca Komunikacji Światłowodowej”, a także zdobył Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki w 2009 roku.

Obrazek

18. Hong Kong Disneyland, który został otwarty w 2005 r., jest trzecim największym parkiem rozrywki Disneyland poza USA i pierwszym w Chinach.

19. Magik z Hongkongu Louis Yan ustanowił rekord świata Guinessa dla „Największej magicznej lekcji”, ucząc 314 dzieci, przewyższając poprzedni rekord Davida Copperfielda.

20. Hongkongerzy są uważani za bardzo inteligentnych, ponieważ mają najwyższy poziom IQ na świecie, a średni poziom IQ wynosi 107.

21. Chociaż Hongkong cierpi z powodu bardzo wysokiego poziomu zanieczyszczenia powietrza, mieszkańcy mają najwyższą średnią długość życia na świecie – średnio 81 lat dla mężczyzn i 86 lat dla kobiet.

22. Słynny punkt orientacyjny Hongkongu, brązowy Big Budda znajdujący się na wyspie Lantau, jest jednym z największych na świecie siedzących Buddów i ma 34 metry wysokości.

23. Za szczęściarzy uważa się, kiedy masz córkę, a za nią syna w Hongkongu – ich postacie w chińskich symbolach oznaczają „podwójne szczęście”.

Obrazek

24. Hongkong jest jednym z najmniej uzależnionych od samochodu miast. 90 procent wszystkich podróży w Hongkongu odbywa się transportem publicznym. To około pięciu milionów pasażerów dziennie.

25. Feng Shui lub chińska geomancja odgrywa kluczową rolę w kształtowaniu architektury, biznesu i stylu życia w Hongkongu, tak bardzo, że rząd musiał wypłacić rekompensatę mieszkającym wokół projektów budowlanych za zakłócanie ich feng shui.

26. Najdroższe butelki wina na świecie po 232 692 USD za butelkę zostały sprzedane na aukcji w Hongkongu.

27. Tajfuny. Od maja do listopada jest pora tajfunowa, ale istnieje bardzo skuteczny system radzenia sobie z tropikalnymi burzami. Sygnał T1 wskazuje burzę jeszcze kilka dni wcześniej, T3 oznacza, że burza zbiera prędkość, a dzieci w szkole zostają w domu. T8 lub T10 oznacza, że wiatry o prędkości do 180 km/h wieją w Hongkongu, a praca i transport publiczny są odwołane.

28. Międzynarodowe lotnisko w Hongkongu jest takiej samej wielkości jak 20 boisk do piłki nożnej.

______________________________________________________________ گاو نر اینترنتی

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona WWW

EFKAKONEFKA33

Post #7 Ocena: 0

2021-09-11 17:34:40 (4 lata temu)

EFKAKONEFKA33

Posty: n/a

Konto usunięte

Zaskakujące ciekawostki o World Trade Center

Obrazek

Wieże bliźniacze były częścią siedmio-budynkowego kompleksu na Dolnym Manhattanie w Nowym Jorku, który oficjalnie otwarto 4 kwietnia 1973 roku i istniały do czasu ataków terrorystycznych z 11 września 2001 roku, które je zniszczyły.

Oryginalny projekt wież bliźniaczych został stworzony przez Minoru Yamasaki, architekta. Zaprojektował je tak, aby miały wysokość 80 pięter, ale Zarząd Morskiego Portu miał minimalne wymagania co do powierzchni biurowej i zostały one rozszerzone do 110 pięter. Aby bezpiecznie wybudować tak wysokie budynki, przeprowadzono szereg testów, w tym testy tunelu aerodynamicznego w celu upewnienia się, że bliźniacze wieże wytrzymają silne wiatry.

Oryginalne wieże World Trade Center zostały zaprojektowane tak, aby wytrzymać uderzenie Boeinga 707.
W dniach 9/11 cztery osoby w South Tower of the World Trade Center zdołały uciec z piętra nad samolotem.
Koszt budowy World Trade Center Complex w 1973 roku wyniósł 400 milionów dolarów. Według dzisiejszej wartości byłoby to 2,3 miliarda dolarów.
Budynek został otwarty 3 listopada 2014 roku.

W 1983 roku człowiek wspiął się na Północną Wieżę World Trade Center, aby „zwrócić uwagę na niezdolność do ratowania uwięzionych ludzi z górnych poziomów drapaczy chmur”.

Kobieta o imieniu Alicia Head twierdziła, że przeżyła ataki z 11 września na WTC pod nazwiskiem Tania Head. Dołączyła do grupy wsparcia World Trade Center Survivors' Network, później została jej przewodniczącą i była często wymieniana w doniesieniach medialnych. W 2007 roku jej historia okazała się fałszywa.

Ciekawostki
1 człowiek przeszedł liną pomiędzy dwoma wieżami

1 akr powierzchni do wynajęcia na każdym piętrze Twin Towers

7 kondygnacji podziemnych – w tym usługi, zakupy i stacja metra

17 dzieci urodzonych w World Trade Center

19 zabójstw popełnionych w World Trade Center

60 osób zginęło podczas budowy

71 schodów ruchomych w kompleksie

87 ton żywności dostarczanej codziennie do kompleksu

239 wind w kompleksie World Trade Center

2 000 miejsc parkingowych na 5 podziemnych poziomach kompleksu

3 800 sztabek złota o wadze 12 ton i wartości 100 mln USD przechowywanych w podziemiach

10 000 osób pracowało na placu budowy podczas budowy
10048 kod pocztowy World Trade Center

30 000 filiżanek kawy serwowanych każdego dnia

W wieżach było 43.600 okien.

W wieżach bliźniaczych pracowało 50 000 osób
60 000 ton mocy chłodniczej wygenerowanej przez największą na świecie instalację chłodniczą World Trade Center

150 000 osób korzystało codziennie ze stacji metra World Trade Center

200.000 ton stali wykorzystanej w budowie kompleksu World Trade Center

425.000 metrów sześciennych betonu wykorzystanego w budowie kompleksu World Trade Center

1.500.000 ton – ciężar bliźniaczych wież


źródło
Na ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

ROTAREDOM

Post #8 Ocena: 0

2021-09-12 18:33:36 (4 lata temu)

ROTAREDOM

Posty: 3519

Mężczyzna

Z nami od: 05-02-2011

Skąd: 英國


Alkohol i pościgi, czyli skąd wzięły się hot rody?

Obrazek

Potrzeba jest matką wynalazków. To przysłowie, które słyszeliśmy setki razy, może wydawać się nieco wyświechtane i fałszywe. W czasach sztucznego kreowania potrzeb i milionów bezużytecznych przedmiotów faktycznie nie ma ono zbyt wiele sensu, ale kiedyś było inaczej. Wynalezienie hot rodów, obecnie najczęściej zabawek ekscentrycznych milionerów, swój początek również miało w potrzebie, i to bardzo, bardzo silnej.

Prohibicja to niezwykle ciekawy okres w historii Stanów Zjednoczonych. Trwający od 1920 do 1933 zakaz sprzedaży, produkcji i transportu alkoholu spowodował u Amerykanów ogromne wzmożenie kreatywności. Gin produkowany w wannie i koncentrat winogronowy z etykietą ostrzegającą przed czynnościami, które mogą zamienić go w alkohol, to pomysły wybitne. Zostawmy jednak produkcję i skupmy się na transporcie. Przemyt wymagał szybkich samochodów. Najpopularniejszy z nich, Ford Model T, osiągał maksymalnie 70 kilometrów na godzinę. Szybciej niż myśleliście? Wciąż za wolno. Auta przemytników musiały być szybsze od aut agentów Biura ds. Alkoholu, Tytoniu i Broni palnej. Z tego powodu bootleggerzy wzmacniali w swoich pojazdach silniki i ulepszali zawieszenia.

Te zabiegi dały początek kolejnym modyfikacjom, wprowadzanym w innych, bliższych współcześnie naszym sercom, celach. Mieszkańcy Kalifornii zaczęli ścigać się po ogromnych, wysuszonych dnach jezior w okolicach Los Angeles. Rywalizacja odbywała się w formie wyścigu równoległego na dystansie jednej mili. Jak wszyscy wiemy, Amerykanie z czasem skrócili dystans czterokrotnie – formy natomiast nie zmienili do dzisiaj.

Rywalizacja pchnęła kierowców do bardziej radykalnych modyfikacji. Najczęściej zmniejszano masę poprzez usuwanie dachów, błotników, masek, szyb i innych ciężkich, zbędnych elementów. Na bardziej skuteczne wymieniano koła i opony, a silnik ulepszano lub po prostu wyciągano. Oczywiście tylko po to, żeby zrobić miejsce dla fordowskiego V8.

Obrazek

Ale co to w ogóle jest hot rod?

Termin hot rod zaczął być używany około 1930 roku. Etymologia tej nazwy nie jest do końca znana. Najpopularniejsza teoria mówi, że człon hot pochodzi od zwrotu hotting up, czyli podkręcać, zwiększać, przyspieszać. Rod natomiast może pochodzić od słowa roadster, ponieważ zwykle to właśnie lekkie, dwudrzwiowe auta były poddawane modyfikacjom.

Nie do końca jasne jest również znaczenie tego określenia. Większości z nas hot rody kojarzą się z mocno przerobionymi, starymi amerykańskimi wozami w charakterystycznym stylu. Jednak według niektórych definicji to po prostu auta, które zostały rozebrane, ulepszone i z powrotem poskładane. Najszersza klasyfikacja z jaką się spotkałem mówi wręcz, że hot rodem jest każdy samochód z silnikiem innym niż oryginalny.

Era hot rodów

Prawdziwa era hot rodów rozpoczęła się w 1945 roku. Nieprzypadkowo stało się to w rok zakończenia II wojny światowej. Wyścigami zainteresowali się powracający do kraju żołnierze, którzy po pierwsze szukali dla siebie ekscytującego zajęcia, a po drugie posiadali odpowiednie zaplecze techniczne. W wojsku nauczyli się naprawiać czołgi, ciężarówki i silniki samolotów, więc wymiana silnika albo zawieszenia w samochodzie nie stanowiła dla nich problemu. Koniec wojny spowodował również, że opustoszały rozsiane po Stanach małe, wojskowe lotniska, a przecież to najlepsze środowisko do organizowania drag race’ów.

Popularyzacja wyścigów doprowadziła do powstania w 1951 roku The National Hot Rod Association, czyli rządowej instytucji, której celem była organizacja i promocja wyścigów równoległych, a w konsekwencji przeniesienie ich z ulic w legalne, bezpieczne miejsca. W ciągu pierwszego roku do stowarzyszenia dołączyło 25 tysięcy osób!

Około 1950 roku wykształciła się kolejna charakterystyczna cecha hot rodów, czyli malowanie. Powszechne stały się nietypowe wzory i jaskrawe kolory samochodów.

Obrazek

James Hatfield i Lady Gaga
Moda na samodzielnie modyfikowane auta zaczęła wygasać w latach sześćdziesiątych, kiedy masowo produkowane auta zaczęły zwiększać swoje osiągi. Era hot rodów, została wyparta przez erę muscle cars, które każdy mógł stosunkowo tanio kupić w salonach samochodowych. Hot rody stały się niszą dla pasjonatów i tak zostało do dzisiaj.

No właśnie, dla pasjonatów i ekscentrycznych milionerów, o których już gdzieś wyżej wspominałem. Najbardziej znanym posiadaczem hot rodów jest chyba James Hatfield, który w swoim garażu trzyma między innymi przerobionego Forda Roadstera z 1932 i Auburna Speedstera z 36. Nie mniej zjawiskowe pojazdy posiadają w swoich garażach między innymi: Sylvester Stallone, Lady Gaga, Zac Efron i Ben Affleck.

Nam, mniej majętnym, pozostaję więc tylko oglądanie zdjęć tych zjawiskowych maszyn i marzenia o zamierzchłych czasach, kiedy auto wzmacniano za pomocą śrubokręta i młotka, a nie komputera.

jpg&quality=80&version=1609302212" alt="Obrazek" title="Obrazek" />


______________________________________________________________ گاو نر اینترنتی

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona WWW

niebieskieucho

Post #9 Ocena: 0

2021-09-12 18:42:48 (4 lata temu)

niebieskieucho

Posty: 2581

Mężczyzna

Z nami od: 24-11-2008

Skąd: Folkestone

Wczoraj minęła 20. rocznica rzekomego ataku terrorystycznego na nowojorskie wieże WTC. Wszystko było zaplanowane przez "iluminowanych" na długo przed ich zaplanowanym zniszczeniem. W rok po tej akcji byłem na miejscu i widziałem na własne oczy tzw. "ground zero" - oczywiście podaję to tylko jako ciekawostkę, a nie moje detektywistyczne wnioski.
Bierz sprawy w swoje ręce... i w nogi

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

E-mailStrona WWWNumer Skype

EFKAKONEFKA33

Post #10 Ocena: 0

2021-09-13 15:08:27 (4 lata temu)

EFKAKONEFKA33

Posty: n/a

Konto usunięte

Cyborgi są wśród nas. Niektórzy części do implantów biorą ze starych komputerów, inni majstrują przy DNA

Obrazek

Są ludzie, którzy zmieniają swoje własne DNA, inni wszczepiają sobie implanty, dzięki czemu zyskują cechy, o których inni ludzie mogą pomarzyć. Ci ludzie, czyli cyborgi, wciąż przekraczają kolejne granice

Cyborg to połączenie człowieka i maszyny - tak brzmi najprostsza definicja. Zasadniczo cyborgiem jest więc każdy, kto ma wszczepiony rozrusznik serca, jednak zwykle mówiąc o cyborgach, mamy na myśli postaci z science-fiction. Albo członków specyficznej subkultury, o której opowiadała Magda Gacyk, dziennikarka, konsultantka polskich startupów w Dolinie Krzemowej i autorka książki o cyborgach.
Osobom, o których pisze Gacyk nie wystarczą najbardziej zaawansowane gadżety w kieszeni. Zdobycze technologii chcą mieć we własnym ciele. Dlatego wszczepiają w nie implanty lub dokonują innych modyfikacji, które mają im pozwolić na przekroczenie biologicznych ograniczeń.

Gacyk wyjaśniła, że w ramach cyborgicznej subkultury istnieją różne podtypy. - Cyborgi, najbardziej klasyczne, czyli ci, którzy chcą sprzężenia z maszyną w sposób dość tradycyjny, poprzez zaawansowane technologiczne implanty. Biohakerzy majstrują we własnym DNA i w ten sposób próbują dokonać czegoś, co można nazwać postczłowiekim, nową wersją człowieka. Grindersi to z kolei ci, których często nazywa się złomowymi cyborgami, czyli takimi, którzy pozyskują części ze starych komputerów - wymieniała.

Dziennikarka opowiadała, że wiele wiele osób robi swoje eksperymenty potajemnie, w amatorskich laboratoriach i pracowniach. - Czasami nie wygląda to najlepiej - przyznała.

- Podczas tych eksperymentów dzieją się różne rzeczy, cyborgi mdleją, bo to wszystko jest robione domowym, chałupniczym sposobem. Nie ma prawnej zgody na dokonywanie takich zaawansowanych eksperymentów na własnym ciele, potrzeba byłaby sala chirurgiczna, masa pozwoleń - wyjaśniła Gacyk.
Czasem jednak ryzyko się opłaca i cyborgowi udaje się stworzyć coś przełomowego. - Wówczas taki cyborg, który nagle jest właścicielem ciekawego wynalazku, innowacji cyborgicznej, staje się biznesmenem, pojawiają się inwestorzy - mówiła znawczyni świata cyborgów.

Podała przykłady sukcesów cyborgów. Jednym z nich jest start up, który rozwija technologię pozwalającą ludziom korzystać z echolokacji - co mogłoby ułatwić życie osobom niewidomym. Inny udany cyborgiczny wynalazek wszczepia się w penisa. Początkowo urządzenie miało służyć po prostu urozmaiceniu życia erotycznego, lecz okazało się, że może pomagać w leczeniu problemów z erekcją.

Cyborgizacja rozwija się w ostatnich latach bardzo prężnie, jednak wcale nie jest nowym zjawiskiem. - Wszystkie chipy wielkości ziarenka ryżu, który wstrzykuje się między kciuk a palec wskazujący, to technologia RFID z lat czterdziestych. Cyborgizm jest właściwie tak stary jak świat, bo próby przekraczania własnych ograniczeń, chociażby w protetyce, znamy od starożytności - mówiła.

Najpoważniejszym z biologicznych ograniczeń człowieka jest jego śmiertelność. Nad rozwiązaniem tego problemu cyborgi rzecz jasna także pracują. - Wzruszają mnie, bo jest to bardzo ludzkie marzenie, żeby żyć dłużej, być może w nieskończoność - opowiadała Gacyk. - Niektórzy chcą żyć do 160 lat, inni uważają, że możemy znacznie dłużej. A niektórzy są zdania, że trzeba zapewnić nam nieśmiertelność - stwierdziła.

Próby połączenia człowieka z maszyną mogą mieć groźne konsekwencje. I mowa tu nie tylko o infekcjach po domowych operacjach.

Inteligentne implanty podłączone do internetu mogą stać się przecież celem ataku hakerskiego. Wyobraźmy sobie tylko, co może się stać, jeśli specjalnie przygotowany wirus zacznie mieszać w oprogramowaniu urządzeń sprzężonych z ważnymi organami człowieka.
Często mówię o technologii jak o kiju bejsbolowym, którym można rozegrać świetny mecz, można przybić gwóźdź, ale można rozwalić komuś czaszkę. Wszystko zależy od intencji. Z technologiami jest dokładnie tak samo - podsumowała dziennikarka


źródło
Na ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona 51 z 61 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 50 | 51 | 52 ... 59 | 60 | 61 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,