Pracodawcy nie lubią pracowników, na których nie mogą liczyć.
Czasami lepiej popracować więcej, wykazać się, zrobić WSZYSTKO by dotrzeć do pracy, a nie tylko myśleć jak ograniczyć się do minimum.
Wiem z autopsji.
Ja w czasie, o którym piszesz także miałam problem jednego dnia. Dotarłam do pracy 2 godziny po czasie. Mimo tego, że szef prosił, bym wróciła jednak do domu.
Dojechałam i wykonałam swoją pracę w czasie krótszym. Everybody happy.
Cytat:
2011-01-01 19:21:56, dominika83 napisał(a):
hmm, myslalam ze znajde tutaj pomoc jak moge 'udupic' mojego bylego szefa, bo wlasnie mnie tak zwolnil :D a wiec, ja moge byc dobrym przykladem zwolnionej 'nieslusznie'. Oto moja historia: pracowalam jako kelnerka w jednej z restauracji w moim miescie, restauracja prowadzona przez ojca, i jego 2 corki, pracuje tam jeszcze od groma innych ludzi. Nie mialam zadnej umowy, ale to normalka w tego typu miejscach-mialam papiery do Revenue wypelnione na wstepie, no i umowa 'na gebe'. Wszystko pieknie i jasne. Ale z czasem, z racji ze to byl okres przedswiateczny moj szef zaczal krecic nosem, ze nie bylam w stanie wykonywac wiecej godzin - pracowac ddatkowo jeszcze popoludnia (pracowalam ranki). Dodam jeszcze, ze przyjelam te przace wlasnie z takich dogodnych warunkow-ranki, pol etatu, i 2 wolne dni w tygodniu, kiedy mialam zajecia na collagu. Terminy byly do uzgodnienia z szefem, on jak najbardziej na wszystko przytakiwal, bo bylo mu wszystko jedno, najwazniejszy byl jeden dzien-sobota, ktory dla mnie nie byl problemem do pracowania. Problemy zaczely sie jak mowilam wyzej-okres przdswiateczny-nie moglam robic wiecej godzin niz mnie o nie proszono. Pewnego dnia byla zamiec sniezna i przez bite 45 min marzlam na przystanku czekajac na autobus-kiedy juz zlapalam jakikolwiek byle sie poprostu ruszyc ode mnie z dzielnicy-wpieprzylam sie w korek, ktory sie wogole nie ruszal z miejsca...Dzwonilam do restauracji z przystanku w momencie kiedy powinnam juz standardowo byc w drodze, a wiec wiedzieli , ze sie spoznie-zadzwonilam tez jak utkwilam na dobre w korku-jedyne co uslyszalam od szefa to to, ze jak za 15 min nie bede w pracy to nie mam juz po co wracac...Nie poszlam tam nawet tego dnia. Mojemu autobusowi zajelo kolejne 10 min zeby dobic do nastepnego najblizszego przystanku...a to byla sasiednia dzielnica...a wszystko przez warunki pogodowe...maz namawia mnie zebym go podala do odpowiedniego organu sprawiedliwosci, ale nie wiem czy bez odpowiednich dowodow cos wskoram.
Jedyne co mam to payslipy i P45, zadnych sms-ow, omow, wiem jedynie, ze szef slynie z temperamentu, i to co zrobil ze mna nie zdziwilo by nikogo kto mial z nim doczynienia. Pozdrawiam.