Str 187 z 655 |
|
---|---|
molka0510 | Post #1 Ocena: 0 2012-03-12 10:45:40 (13 lat temu) |
Z nami od: 15-02-2011 Skąd: UK |
Przepraszam jesli takie pytanie juz sie pojawilo, ale prosze o wytlumaczenie, co to jest NO ONWARD CHAIN a co CHAIN FREE. Dziekuje.
|
ChrisCov | Post #2 Ocena: 0 2012-03-12 10:54:13 (13 lat temu) |
Z nami od: 18-12-2008 Skąd: Coventry, West Midlands |
Cytat: 2012-03-12 10:45:40, molka0510 napisał(a): Przepraszam jesli takie pytanie juz sie pojawilo, ale prosze o wytlumaczenie, co to jest NO ONWARD CHAIN a co CHAIN FREE. Dziekuje. No chain znaczy mniej więcej tyle, że ktoś już tego nie spłaca i nie jest od nikogo uzależniony. Chain polega na tym, że Twój bank musi się dogadać z bankiem sprzedającego, więc proces kupna trwa odpowiednio dłużej. Być może podlegają też pod ten termin wszelkie niedogodności, typu sprawy podziału spadku, związane ze sprzedawcą, itp. A very unrealistic man who thinks his ass is like wine - the older the better
|
molka0510 | Post #3 Ocena: 0 2012-03-12 10:57:27 (13 lat temu) |
Z nami od: 15-02-2011 Skąd: UK |
Cytat: 2012-03-12 10:54:13, ChrisCov napisał(a): Cytat: 2012-03-12 10:45:40, molka0510 napisał(a): Przepraszam jesli takie pytanie juz sie pojawilo, ale prosze o wytlumaczenie, co to jest NO ONWARD CHAIN a co CHAIN FREE. Dziekuje. No chain znaczy mniej więcej tyle, że ktoś już tego nie spłaca i nie jest od nikogo uzależniony. Chain polega na tym, że Twój bank musi się dogadać z bankiem sprzedającego, więc proces kupna trwa odpowiednio dłużej. Być może podlegają też pod ten termin wszelkie niedogodności, typu sprawy podziału spadku, związane ze sprzedawcą, itp. Dziekuje! |
Post #4 Ocena: 0 2012-03-12 11:01:58 (13 lat temu) |
|
![]() Anonim |
Usunięte
|
Richmond | Post #5 Ocena: 0 2012-03-12 17:48:19 (13 lat temu) |
Z nami od: 06-02-2007 Skąd: Surrey |
Cytat: 2012-03-12 10:45:40, molka0510 napisał(a): Przepraszam jesli takie pytanie juz sie pojawilo, ale prosze o wytlumaczenie, co to jest NO ONWARD CHAIN a co CHAIN FREE. Dziekuje. Z punktu widzenia kupujacego oba zwroty znacza to samo. Sprzedajacy nie uzaleznia tej transakcji od kolejnej. Dochodzi tylko do jednej transakcji miedzy Toba, a nim. Nie musisz czekac, az sprzedajacy znajdzie cos dla siebie i dogra wszystkie terminy. Carpe diem.
|
|
|
Moniuhna | Post #6 Ocena: 0 2012-03-14 12:58:05 (13 lat temu) |
Z nami od: 14-03-2012 Skąd: Londyn |
Witam, postanowiłam napisać z własnego doświadczenia o mojej transakcji kupna.
Niestety, decydując się na zakup kupna domu/mieszkania trzeba uzbroić sie w mnóstwo cierpliwości i przygotować się na dużo stresu, który jest w całej procedurze nieunikniony. Sam proces znacznie się różni sie od tego w Polsce – jest dłuższy, dużo bardziej kosztowny, niebezpieczny i stresujący. Teoretycznie nie istnieje coś takiego jak umowa przedwstępna. Sprzedający do ostatniej chwili może się wycofać, zostawiając nas z ręką w nocniku i z rachunkami dla prawnika i agencji nieruchomości. To, co nas spotkało, to istny horror, ale postawnoiłam się tym podzielić, bo wiem, że czasem lepiej byc ostrzeżonym i przygotowanym, a wiemy, że takie sytacje jak nasza są tu niestety dość powszechne. Zdecydowaliśmy się na zakup dwupokojowego mieszkania w północnym Londynie). Cena wywoławcza na stronie agencji opiewała na kwotę 210,000Ł, zaoferowaliśmy 205,000 na co właścicielka przystała. Wysłano do nas list o „przyjęciu oferty” i rozpoczęliśmy załatwianie kredytu hipotecznego na kwotę 150,000. Po około dwóch miesiącach otrzymaliśmy „mortgage offer”, wszystko wydawało się iść zgodnie z planem... do czasu. Ponieważ właścicielka nie odsyłała papierów, agent wkroczył do akcji i dowiedział się, że reklamowała ona swoje mieszkania (które praktycznie już zgodziła się sprzedać nam!!) w innej agencji i oni znaleźli jej chętnego kupca, który dał kilka tysięcy więcej i ona postanowiła wycofać się z naszej transakcji. Świńskie, ale niestety całkowicie LEGALNE w tym chorym kraju. Tutaj moja pierwsza porada: od samego początku, dla własnego poczucia bezpieczeństwa, pytajcie o tzw. lock-out agreement. Teoretycznie sprzedający nie musi się na to godzić, ale jeżeli to odpowiednio uzasadnicie (np. że już się wcześniej sparzyliście na jakiejś transakcji – nawet jeśli to nie musi być prawda...), wielu sprzedających jest gotowych na to przystać, a to dlatego, że są przy tym obupólne korzyści. Można przeczytać o tym tutaj: http://www.inbrief.co.uk/property-law/lock-out-agreements.htm To coś w stylu umowy przedwstępnej i ma na celu zapobiec tzw. „gazumping”, czyli sytuacji, gdy procedura jest w toku, kupujący podjęli się i płacą za „conveyancing”, ale ktoś składa wyższą ofertę i właściciel się wycofuje. My niestety za późno się o tym dowiedzieliśmy o takiej możliwości, także dlatego, że nie jest to zbyt popularne i po prostu nikt o tym nie mówi. Błąd. Druga rzecz to sprawdzić, czy sprzedający nie ogłasza mieszkania jeszcze gdzie indziej . Nam agent mówił, że jego firma jest jedynym pośrednikiem w sprzedaży naszego mieszkania, ale właścicielka zataiła fakt, że ogłaszała mieszkanie jeszcze z inną agencją. Najprościej jest po prostu przejrzeć serwisy reklamujące mieszkania i poszukać go w Google. Może się okazać, że właściciel znajdzie kogoś prywatnie (temu już niestety nie mozna zaradzić, no chyba że przez lock-out agreement) albo blefuje, ale wtedy można poprosić o dowód złożenia przez kogoś oferty, zwłaszcza jeśli podejrzewamy kogoś o blef. To nielegalne w ten sposób żądać więcej pieniędzy i agenci o tym wiedzą. Następną rzecz, którą my zrobiliśmy (to także nie jest zbyt powszechne, powiedziałabym nawet, że dość niezwykłe, gdyż kontakt ze sprzedającym odbywa się w Anglii raczej poprzez jego agenta, ale wtedy mało nas to obchodziło), to poszliśmy osobiście rozmówić się z właścicielką mieszkania. Mieliśmy już dosyć tej całej sytuacji. Po rozmowie doszliśmy jednak do porozumienia i postanowiła jednak sprzedać nam mieszkanie, ale za wyższą kwotę (210,000). Cała procedura ruszyła praktycznie od nowa (kolejne wyceny, aplikacje do banku, emendacje w papierach itp.). Teraz jesteśmy przed wymianą umów (exchange of contracts), ale z kolei kobieta nie chce się wyprowadzić z mieszkania, bo twierdzi, że ma za mało czasu, mimo że zgodziła się na 16 marca prawie 6 tygodni temu. Czy naprawdę nie można spakować kartonów w 5 tygodni?? Niestety, nie podpisała jeszcze umowy, więc musimy tańczyć jak nam zagra albo się wycofać. Prawnicy też są bezużyteczni, nie działa komunikacja między nimi (nasza prawniczka wysłała faks z kwerendami do prawników sprzedającej, oni go nie otrzymali, bo skończył się tusz w faksie, ona czekała ponad tydzień na odpowiedź, a oni nic nie robili... itp.), agenci wolą werbować nowych klientów i poszerzać swoją ofertę zamiast kończyć ciągnące się w nieskończoność sprawy... Szczerze mówiąc, jesteśmy już na granicy wycofania się z tego wszystkiego, mamy juz po prostu dosyć nieustannego czekania i podporządkowywania się... Dzięki za przeczytanie. Jeśli macie jakieś pytania, chętnie odpowiem. Chętnie też dowiem się o waszych doświadczeniach, nawet tych nieprzyjemnych ![]() |
zaczarowany_pan | Post #7 Ocena: 0 2012-03-14 13:06:31 (13 lat temu) |
Z nami od: 07-11-2011 Skąd: South |
Wspolczuje tego calego zamieszania, pewnie gdybyscie wiedzieli o broblemach jakie moga was spotkac 10 razy byscie sie zastanowili.
Mysle, ze bardzo pomocny post dla potencjalnych kupujacych. Szczegolnie link,ktory podalas. Zycze powodzenia
Zyj i pozwol zyc innym
|
Moniuhna | Post #8 Ocena: 0 2012-03-14 13:22:33 (13 lat temu) |
Z nami od: 14-03-2012 Skąd: Londyn |
Dzięki. Zapomniałam też dodać, że niestety trzeba wielu rzeczy pilnować samemu i dzwonić, poganiać agentów, ścigać prawników itd. Nie łudźcie się, że będzie im zależało na szybkim rozwiązaniu sprawy, tutaj takie transakcje ciągną się miesiącami... I pewnie trwałyby jeszcze dłużej, gdyby sami zainteresowani nie brali spraw w swoje ręce. Jest wiele rzeczy, na które nie można mieć wpływu, np. searches, odpowiedzi z council, zarządców (jeśli jest leasehold, czyli dzierżawa - takie trancsakcje z reguły trwają dłużej)... U nas stanęło na tym, że teraz niemal u końca transakcji dzwonimy po kilka razy dziennie do agencji i naszej prawniczki. To też czasem jest udręką, gdyż zazwyczaj agenci akurat rozmawiają przez telefon, jedzą lunch, mają spotkania, siedzą na kiblu czy nie wiadomo gdzie jeszcze i zwykle nie oddzwaniają mimo pozostawianych wiadomości, prawnicy zwala winę na drugich prawników, drudzy prawnicy na agenta lub sprzedającego i tak się toczy błędne koło i tak się w tym tkwi... Nie chcę nikogo straszyć czy zniechęcać do kupna wymarzonego domu, bo wiem, że ostatecznie jest to warte świeczki, ale ostrzegam, że cały proces MOŻE być żmudny, bardzo męczący i nerwowy i należy być na to przygotowanym. Może akurat będziecie mieli szczęście i traficie na sprawnych agentów i prawników, miłego i uczciwego sprzedawcę, który szybko będzie się chciał pozbyć swego lokum, i wszystko to was ominie... Czego, oczywiście, z całego serca życzę
![]() |
zaczarowany_pan | Post #9 Ocena: 0 2012-03-14 13:28:31 (13 lat temu) |
Z nami od: 07-11-2011 Skąd: South |
Najgorsze jest to, ze tak wiele zalezy od innych, a tak malo od Ciebie. Byc "namolnym i upierdliwym" tego niestety sie musialam nauczyc po kilku latach w UK.
Zyj i pozwol zyc innym
|
wercia0987 | Post #10 Ocena: 0 2012-03-16 22:12:07 (13 lat temu) |
Z nami od: 06-02-2012 Skąd: Wrexham |
my rowniez znalezlismy dom no i tez jestemy na etapie zalatwiania i juz wiemy ze nasza brookerka jest strasznie powolnai trzeba ja popedzac. narazie zalatwiony mamy kredyt i search. ale przyznam wam ze nigdy bym nie pomyslala ze kupie za wyzsza cene dom niz jest oferta, tzn bylo ofers over, ale nam mowili zeby nie patrzec na to i oferowac nizsza cene, jednak trafilismy na taka zolze co powiedziala ze chce konkretna cene konic i kropka. no i wygrala dalismy ta cene, oby teraz tylko ta zolza sie nie wycofala i ladnie na kontrakcie sie podpisala
![]() |