- Karolina jest lepiej wyedukowana niż ja byłam w jej wieku. O wszystkim dowiedziała się z internetu i od koleżanek. Teraz nastolatki wiedzą na temat seksu wszystko. Pewnie można by było się od nich uczyć, to nie to, co my w Polsce - wykształceni na jednej książce o dziewczynkach dla dziewczynek. Chłopcy mieli taką samą, napisaną dla nich. Czytaliśmy je po nocach, ukradkiem przed rodzicami, bo wstydziliśmy się. Kto wtedy mówił o seksie. Dzieci chowała ulica... – wyznaje Maria Sędzik, mama 17-letniej Karoliny.
Z mamą nie uda się rozmowa
Maria jest samotną matką, na Wyspy przyjechała 10 lat temu. Najpierw sama, musiała się urządzić, znaleźć pracę, wynająć mieszkanie. Karolinę zabrała po półtora roku spod opieki dziadków. Wspomina, że sama też wychowała się w niepełnej rodzinie, rodzice rozwiedli się zanim skończyła osiem lat, w domu było młodsze rodzeństwo, nie było łatwo, wszystkiego brakowało, rodzicielskiej miłości również, dlatego uważa, że każdy jest kowalem własnego losu i nie ma nic złego w tym, żeby swoje życie opierać na własnych, a nie cudzych doświadczeniach. Tak stara się wychowywać swoją córkę. Przyznaje, że nie rozmawia z dzieckiem na temat seksu, pozostawia ten obowiązek nauczycielom w szkole, jednak ma świadomość, że taka edukacja może być niewystarczająca. Ona jednak mówi, że potrafi tego robić . Wspomina swój nastoletni czas, rozmowy z koleżankami na temat seksu, który wówczas traktowany był jak tabu i pierwsze doświadczenia seksualne, które rozpoczynały się od „gry w butelkę” na okazjonalnych prywatkach.
Rozmawiasz z dzieckiem o seksie?
– Mam nadzieję, że moja córka tego nie robi. Nie pozwalam jej na wiele, nie wypuszczam na noc z domu, wychodzi tylko do 8 wieczorem. Wiem, że pewnych rzeczy nie da się uniknąć. Niczego nie podaję jej na tacy. Mnie też tak nie traktowano, dlatego dzisiaj jestem zaradną, samodzielną kobietą. Gdy zostawił mnie mąż, nie załamywałam rąk, szybko wzięłam się w garść i życie w swoje ręce. Tego też uczę swoje dziecko. Stosuje raczej tzw. zimny chów, bo życie lubi rozczarować – mówi Maria, która przyznaję, że czasami brak jej czasu dla córki, ale jest przekonana, że jej córka to rozumie i świetnie sobie radzi. – Nie widzę nic złego w tym, że nie rozmawiamy np. na tematy seksu. Uważam, że taka rozmowa byłaby dla niej żenująca. W UK nastolatki są inne niż w Polsce – przekonuje Sędzik, której córka Karolina kilka tygodni temu skończyła 17 lat. Zaproszona do rozmowy przez matkę, odpowiada że na temat seksu i antykoncepcji dowiedziała się z lekcji w szkole oraz z internetu, a zainteresowała się tym tematem dopiero wówczas, gdy jedna z jej szkolnych koleżanek zaszła w ciążę. Obie miały wtedy po 14 lat. Ojcem dziecka był kolega ze starszej klasy. – Kiedy się o tym dowiedziałam była trochę wystraszona, do końca nie rozumiałam co teraz będzie się działo z moją koleżanką. Ona sama jeszcze była dzieckiem, a już miała mieć dziecko. Wtedy też dowiedziałam się co to jest aborcja. W szkole o tym mówili, ale nie bardzo interesował mnie temat. Jednak dzięki tym lekcjom dużo mogłam zrozumieć, bo z mamą raczej trudno byłoby o tym rozmawiać. Mama chyba nie umiałaby mi wytłumaczyć... – wyjaśnia nastolatka, która wyznaje, że kiedy dostała pierwszą miesiączkę, była wystraszona. O pomoc poprosiła pielęgniarkę w szkole. – Ciągle zwlekałam z podjęciem tego tematu. Moja córka wydawała mi się zbyt mała, niedojrzała, nie sądziłam, że to już. Wyręczyła mnie pielęgniarka, ona w profesjonalny sposób wyjaśniła dziecku to, co nastąpiło – tłumaczy matka Karoliny.
Obowiązek rodzica
Innego zdania są Katarzyna i Marek Zagórscy, rodzice 13-letnich bliźniąt, Klementyny i Jacka. Ich pociechy mają ograniczony dostęp do internetu, są wychowywane z ograniczonym dostępem do komputera i telewizji. Zagórscy mówią, że niejednokrotnie wśród znajomych spotkali się z krytyką, bo w dzisiejszym świecie dziwną rzeczą wydaje się być brak telewizji, czy pozwolenie dzieciom na użytkowanie komputera przez dwie godziny dziennie z zastrzeżeniem, że właściwie mogą korzystać z niego w celu odrobienia pracy domowej, bo szkoły na Wyspach właśnie taki sposób praktykują. – Nasze dzieci nie grają, nie oglądają głupot, nie trwonią czasu. Chodzimy do kina i dużo czytamy. Przez to w żaden sposób nie odstają od swoich rówieśników, a wręcz przeciwnie, mają otwarte, chłonne umysły – mówi Marek Zagórski, który zapewnia, że rozmawia z dziećmi na każdy temat, również seksu. Jego dzieci są uświadomione i oboje z żoną są dumni z faktu, że o wszystkim bliźnięta dowiedziały się w domu, z pierwszej ręki, i że to rodzice mieli pełny wpływ na to w jaki sposób, i jaki rodzaj wiedzy został bliźniętom przekazany. – Oczywiście bliźniaki brały udział też w lekcjach przystosowania w rodzinie w szkole i pewnie uczestniczyły w rozmowach na ten temat z rówieśnikami, jak to dzieci, ale to my – rodzice jesteśmy odpowiedzialni za to, aby o ważnych rzeczach najpierw mówić w domu. W ten sposób świadomie wychowujemy swoje dzieci i przede wszystkim chronimy je przed wieloma niebezpieczeństwami. Nie wyobrażam sobie, że internet, czy ktokolwiek inny niż ja lub mąż załatwił za nas tą sprawę – podkreśla Katarzyna Zagórska.
Kawa na ławę?
Dzieci nie wolno okłamywać, mówić tylko półprawdy lub unikać tematów, które podejmują. W ten sposób osłabia się wieź, pod znakiem zapytania stawia zaufanie. Zniechęcone dziecko albo już więcej nie wróci z pytaniem do rodzica, albo zapyta kogoś innego i niekoniecznie będzie to właściwa osoba, a przecież zainteresowanie płcią i seksualnością jest rzeczą naturalną. Problem tkwi w tym, jak dziecku zostanie przekazana ta wiedza i czy zostanie to zrobione w umiejętny sposób, stosownie do wieku dziecka. "Trzeba umieć wykładać 'kawę na ławę', robić to subtelnie, dozować informacje, nie wszystko naraz. Obserwować, czy dziecko dobrze się czuje z tym co słyszy, czy rozumie, czy nie towarzyszy mu uczucie wstydu i dyskomfortu – przekonują Zagórscy. Oboje ukończyli kierunki nauczycielskie w Polsce, mają duże doświadczenie w pracy w szkole. Oboje są też zdania, że to nie wykształcenie uczyniło ich dobrymi rodzicami, ale dyspozycyjność, otwartość i chęć do podejmowania wyzwań. Dzięki temu ich dzieci czują się kochane, bezpieczne i zawsze mogą liczyć na swoich rodziców.