W obliczu zmian i następstw, których spodziewają się Polacy w wyniku wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, zapytaliśmy Polaków o ich opinie na temat powrotów do kraju.
Czy do końca 2017 roku planujesz powrót do Polski w związku z Brexitem?
W lipcu w parlamencie brytyjskim odbyła się
debata na temat polsko-brytyjskich stosunków. Przewodniczył jej poseł Daniel Kawczyński, który pełni również rolę naczelnego Polsko-Brytyjskiej Grupy Parlamentarnej. Zdaniem Kawczyńskiego, Wielka Brytania opuszczając progi UE nie zamierza zacieśniać stosunków bilateralnych z naszym krajem. – Wielka Brytania nigdy nie będzie tolerować agresji na Polskę. Powinno się wytyczyć linię demarkacyjną dla jakichkolwiek militarnych zakusów ze Wschodu. Z tego powodu podwójnie istotne jest stworzenie stałych baz NATO na linii Wisły, a nie tylko w Szczecinie. Odnoszę wrażenie, że Niemcy nie chcą pozwolić na ustanowienie kolejnej takiej bazy w Polsce, stąd rolą Wielkiej Brytanii jest apelowanie w tej sprawie – mówił Kawczyński wyrażając zdecydowany sprzeciw wobec zapowiadanych sankcji wobec Polski ze strony Unii, a także podkreślając historyczną wagę udziału polskich żołnierzy na rzecz Bitwy o Anglię, wskazując tym samym na przyjaźń i więzi między narodami.
Bilet do Polski
Również mimo zapewnień, że po Brexicie Polacy na Wyspach nie muszą obawiać się o swój byt, nastroje wśród rodaków są różne. Część z nich już spakowała walizki i podjęła decyzję o wyprowadzce do domu nad Wisłą.
- Rzeczywiście ludzie wyjeżdżają. Moi znajomi zdecydowali się po siedmiu latach. Ciągle słyszy się o powrotach. Ludzie boją się zmian, że nie będzie ich stać tutaj na życie, a i tak jest już drogo, pensje stoją w miejscu, mówi się, że odbiorą benefity. Zmniejsza się też liczba dzieci w polskich szkołach i polskich dzieci w szkołach brytyjskich. Maleją klasy. Rozmawiałam z nauczycielką mojego dziecka, w szkole na Ealingu, gdzie zawsze była liczba oczekujących, w tym roku Polacy zapisali mniej niż zazwyczaj dzieci. Straciłam też trójkę swoich klientów, którzy wyjeżdżają do Polski. Jedna para to mieszane polsko-brytyjskie małżeństwo z dwójką dzieci i ta żona - Polka namówiła swojego męża Szkota do zamieszkania w naszym kraju. Niebywałe - wylicza Katarzyna Myszkiewicz, która na Wyspach mieszka od ośmiu lat, a od siedmiu pracuje jako niania.
- Nasza decyzja jest przemyślana, a Brexit tylko ją przyśpieszył. Mamy w Polsce dom, rodzinę. Przez 10 lat pracowaliśmy na ten powrót, a dzisiaj jesteśmy szczęśliwi, że nasz cel zostanie zrealizowany. Bez względu na to, czy Brexit uderzy w Polaków na Wyspach, czy też Ci, którzy są tutaj ponad pięć lat mogą czuć się bezpieczni, my wyjeżdżamy - mówi Agata Kościelska, która na Wyspach jeszcze do czerwca pracowała jako księgowa.
Decyzję Kościelskiej podziela również rodzina Stępków. Adam i Renata na Wyspach wychowywali dwie córki. Na początku sierpnia wyjeżdżają do kraju. - Powrót przygotowywaliśmy od kilku miesięcy. Oboje będziemy mieć w kraju pracę, mamy trzypokojowe mieszkanie pod Kaliszem i trochę oszczędności. Sytuacja w Polsce zmieniła się na lepsze, rodzina i znajomi przekonali nas, że żyje się tam dużo lżej niż kilkanaście lat temu. Mam dość poniewierki i emigracji, chcę mieszkać w końcu u siebie i w kraju wychowywać dzieci - uważa Stępek. Zdaniem jego żony, sytuacja, w której aktualnie znaleźli się Polacy na Wyspach, stanowi idealny moment by podjąć ważną życiową decyzję. - Nie ma na co czekać. Emigracja okradła nas z wielu lat, osłabiła więzi z rodziną w kraju. Nic z tego nie mamy, że tyle lat tak ciężko tutaj pracujemy. Od 12 lat wynajmujemy mieszkanie, nie stać nas na zakup swojego lokum. Ledwo odłożyliśmy parę groszy. Szczerze mam dość, chcę wracać. Nawet jeśli będzie ciężko i biednie. Trudno, ale będziemy u siebie - podsumowuje Renata Stępek.
Ilona Jabłońska trzy lata temu została wdową. Mąż zginął w wypadku. Od tej pory samotnie wychowuje syna. Bartek ma siedem lat i w Polsce po wakacjach rozpocznie naukę w szkole. - Nie narzekam na finanse, ale na samotność, na brak sensu tutaj. Na to życie w kołowrotku, na adrenalinie, w pośpiechu i wyścigu. Przed wyjazdem na Wyspy otrzymaliśmy w Polsce mieszkanie. To był spadek po dziadkach. Myśleliśmy, że się trochę dorobimy, zwiedzimy kawałek świata i że wrócimy razem, ale los zadecydował inaczej. Nie widzę siebie tutaj w dłuższej perspektywie, a już szczególnie tej po Brexicie, kiedy staniemy się pachołkami Wyspiarzy. Nie godzę się na taki scenariusz. Mam obowiązek powrotu i dlatego wracam. Mój syn będzie Polakiem wychowywanym i wykształconym w Polsce, przekonał mnie o tym ksiądz podczas kazania na Ealingu - wyjaśnia Jabłońska.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.