Premier Boris Johnson zapowiedział, że 4 września złoży wniosek o przedterminowe wybory. Wszystko przez wczorajsze wydarzenia w Izbie Gmin - posłowie, którzy sprzeciwiają się twardemu brexitowi przejęli kontrolę nad porządkiem obrad w celu zablokowania możliwości opuszczenia UE bez porozumienia.
Przeciwko premierowi Johnsonowi opowiedziało się 21 posłów Partii Konserwatywnej, dzięki czemu opozycja uzyskała 328 głosów, a rząd jednie 301. Oznacza to, że wbrew woli rządu, dzisiaj Izba Gmin będzie obradować nad zablokowaniem twardego brexitu i opóźnienia wyjścia z Unii do 31 stycznia 2020 roku, jeśli nie uda się osiągać porozumienia z Unią.
Po ogłoszeniu wyników głosowania Boris Johnson mówił o skutkach takiej decyzji parlamentarzystów. - Niech nie będzie wątpliwości dotyczących konsekwencji dzisiejszego głosowania: to oznacza, że parlament jest o krok od zrujnowania jakiegokolwiek porozumienia, jakie moglibyśmy wypracować w Brukseli, bo jutrzejsza ustawa przekazuje Unii Europejskiej kontrolę nad negocjacjami - mówił premier.
Johnson podkreślił, że ani on, ani opinia publiczna nie chce wyborów. - Jeśli jednak Izba Gmin zagłosuje za tą ustawą, to naród będzie musiał wybrać, kto pojedzie 17 października do Brukseli, aby rozwiązać tę sytuację i poprowadzić kraj naprzód - zapowiedział.
Żeby jednak premier mógł rozwiązać Izbę Gmin, musiałoby dojść do określonych sytuacji - np. do upadku rządu i niezdolności powołania nowego premiera lub przy poparciu dwóch trzecich ogółu posłów. Opozycja, czyli Partia Pracy, Liberalni Demokraci Szkocka Partia Narodowa mogłaby poprzeć przedterminowe wybory tylko pod warunkiem, że wcześniej parlament przyjmie ustawę przeciwko wyjściu z UE bez porozumienia. Tak więc Boris Johnson nie ma szans poparcie.
Co będzie dalej? Pewne jest to, że w temacie brexitu nic nie jest pewne.
opr. kk, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.